Promethidion
WIESŁAW
DIALOG, W KTÓRYM JEST RZECZ O PRAWDZIE, JEJ PROMIENIACH I DUCHU.
JAKO TREŚĆ
31. Bo możecie wszyscy, jeden po drugim, prorokować, aby się wszyscy uczyli i wszyscy pocieszeni byli... Św. Paweł, XIV.
— A ja wam mówię — Wiesław się odzywa — Że, co opinii głosem się nazywa, To jest... cóż?... ...to jest Proroctwa promieniem Ostatnim... z którym świat nie całkiem zrywa. To jest — Ludzkości wstrząśniętym sumieniem!... I nie Narodu tego lub owego, Wedle spuścizny i Ojczyzny jego (Co tylko służy ku zespołecznieniu Różnowyraźnych akordów w Sumieniu), Ale Ludzkości, ile jej dojrzewa Co wiek, co wieku mąż, co cud, co dzieło, Jeśli się w Boga obliczu poczęło!
— To jest mistycyzm — Konstanty mu na to — Lub filozofia; to Schelling i Plato...
— To urojenie głów bezczynnych — doda Generał jazdy. — To jest może Oda Do czynu... — szepnie mąż tak zwany stanu.
— A ja zaprzeczyć śmiem jasnemu panu — Prowadził dalej Wiesław — mnie się widzi, Że człowiek zawsze sił się wyższych wstydzi I, do motyla podobny na wozie, „Ot! jakże ciężę mu...” — lubi powtarzać... — Nie przeczę... owszem... (choć się kocham w prozie) Konstanty na to — lecz... może się zdarzać! — Jeśli mistycyzm jest to urojenie, Lub urojenie tylko mistycyzmem, To nie wiem, za co słowo to: sumienie, Miałby dotykać kto z was ostracyzmem... I owszem... toć jest urzeczywistnienie Najdoskonalsze, i może jedyne, I owszem, brylant to jest, który wagą Przecieka, prując powierzchowną glinę, I owszem — prawda to, z swą piersią nagą!
Co większa — tu się spytam Generała — Czy siła, która zastęp by złamała Karabinierów konnych, jest marotą?... Nie — a więc mniejsza, czy z spiżu, jak działa, I czy jest konna, czy chadza piechotą, Jeśli przepędza zbrojnych — mniejsza o to[1].
— I owszem — na to z uśmiechem Generał — Rad bym dowodził takowym żołnierzem...
— A ja bym — na to ktoś — rad go ubierał I karmił wojsko takie...
— Bardzo wierzem! — Krzyknięto, wielce dowcip chwaląc owy, I o opinii nie było rozmowy...
Bo tak się w Polsce, tej najtragiczniejszej Z narodów, każda dyskusja przecina, Choćby o rzeczy z ważnych najważniejszej, Choćby o siłę szło, co sprawę wszczyna: Dowcipność lada, często bardzo krucha, Skrępowanego prawdy Ugolina Druzgoce. — Cichość nastąpiła głucha, Jak po zaśpiewie na pogrzeb chóralnym, Jak po zabiciu kogoś (choć moralnym), Jeśli moralnym może być zabicie?!!
— Panowie! — Wiesław wszczął — czemu milczycie? Czemu po śmiechu każdym — taka próżnia? Czy nie zabito w lesie tym podróżnia? — Czemu ta cichość, jakby po przestępstwie? Otóż znów powiem wam, ja, natręt nudny, Że to po drwinach z prawdy — po odstępstwie!... I — —
Tu zaczęto zżymać się: — Obłudny... Wykrętarz... człowiek świata nie znający — Szeptano.
— Och! znam ten świat cudny I przeto trzymam go tak za puls drżący, A w chore oczy patrząc, śledzę życie — Znam go — bom spytał was, czemu milczycie? To dość...
Tu kilku rzekło: — Gadaj daléj...
— Widzicie! — prawda jest — tylko się pali Pod popiołami białymi, co leżą, Jako Westalek chór z śnieżną odzieżą.
Owóź — opinii jeszcze onej cieniem Jest i milczenie to wasze przed chwilą... Bo ona-rzekłem już — że jest promieniem Ostatnim proroctw... sny jej — się nie mylą... Ona, jak chmury dotknie — to wystrzela; Ona, jak słowo rzeknie — to się wciela; Ona, jak czoło pomaże — to wstawa I promienieje, i promień rozdawa... Bo ona — głosem Ludu!—głosem Boga! Tu muszę szerzej mówić — tu jeżeli Bym przerwał — krzywa by was mogła droga Tam powieść, kędy źli chodzą anieli — Tu już nie pytam was o pozwoleństwo, Sam mówię... Skądże głos ów ma pierwszeństwo? Czemu na puszczy on ma być wołaniem? A stąd proroctwem czemu?— W Izraelu Skąd są proroki? — z tym się zapytaniem Przechadzam... Owóż widzę ich tam wielu, Jako z pospólstwem, z książęty, z kapłany Najuporczywiej walczą te łachmany — Któż oni? — prawo jakie ich podpiera? To—że dla prawdy każdy z nich umiera Co dzień, co chwila, co słowo, co groza, Co oklask... Prawa przed nimi litera Drży jak pod wiatrów skrzydłem żółta łoza, I mają tylko dwa warunki z góry[2], Pierwszy: że jeden Ojców Bóg, a wtóry: Żeby walczyli prawdą i dla prawdy. Dziś — kiedy w ustach Lud wszędzie i zawdy, Głos ludu musiał wnijść, i masz go w Jury[3]. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Opinio! Ojczyzn ojczyzno— twe siły Są z głosu ludu... głos ten wszakże wtedy Pozarastane otwiera mogiły I jest ogromnym głosem Boga, kiedy Już tylko głosem i bez swojej siły, Kiedy orzeka prawdę, by ją orzec, Jak w nieczłowieczym ujęciu toporzec...
Kiedy jest przeto na puszczy wołaniem: Gdy musi żebrać, aby go słuchano, Choć mógłby bawić tęcz umalowaniem, Kiedy jest ducha ostatnią wygraną...
Kiedy, bez kształtu prawie i bez linii, Głos czegoś... nie wiem... głos jakiejś Opinii. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
To strach! — — milczycie teraz — strach to wielki, Ten głos, przez potów, krwi i łez kropelki Ociekający w sumienia naczynie Pod narodami, jak w mistyczną skrzynię, Jak w wór bajeczny Greków z morskim wiatrem, Jak w ściek pod męczeństw tu amfiteatrem...
*
To mówiąc — słuchać każę — każę na to, By nie ociekła i stąd kropla za to... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ho! więc prorokiem jesteś? — nie wiedziałem! — Konstanty wrzaśnie — a inni z zapałem: — Przestań! — a inni: — Mów!...
— Już powiedziałem — Więc, co jest prorok, wiecie — a co wieszcze, Przestańcie gwarzyć, pokrótce obwieszczę: Jako więc prorok, wychodząc z sumienia, Prawdą dla prawdy gore w kształt płomienia, Tak wieszcz z piękności wychodzi poczucia (A piękność kształtem Prawdy i Miłości), Więc od snowania wchadza do wysnucia, Określa profil... stąd — zalet całości Szukamy w wieszczu — stąd wszyscy wieszczowie Rozpoczynali piękności podziwem, Stąd nieraz wiecznych się z nich rzeczy dowie Ten tylko, kto wie: że ogniw z ogniwem Złączeni właśnie są przez przeciwności — Że za profilem Prawdy i Miłości Tegoż profilu całość jest odjemna, Przeciwna — jakbyś wystrzygł nożycami Z papieru, i część odleciała ciemna, Część tła, co w profil się szczerbami plami. Tę część na niebo kładąc, wieszcz powiada: „Oto błękitnej prawdy jest plejada...” — Gdy prorok, owszem, część istotną bierze, W Nadziei razem, w Miłości i Wierze, Bo prorok idzie, wieszcz po próżni lata, Unosi, częściej zachwycać potrafia, A wróżbiarz z fatów, z przypadkowań łata, Nie idzie ani ulata, lecz trafia... I tak w Italii — tej mojej Macosze, Tak pięknej! — wieszczów laur na gruzach szumi, I tak u Matki mojej — jest po trosze Proroctwa, choć je Car i głupstwo tłumi: Car, bo rozumny — głupstwo, bo tchórzliwe, Zamiast oczyszczać, depce serca żywe!
*
I tak — wróżbiarze z trafów się karmiący To są dzisiejsi świata politycy, Kuglarze — Fatum słudzy— czarownicy!... Tym wieszcz i prorok miecz to gorejący — . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Tu kredą koło zakreślił na stole, A potem z środka promień wywiódł w kole I mówił: —Środek, który centrum znaczy[4], Znaczy i sposób w tym polskim języku, Który ma w sobie i w ludziach słuchaczy— Owóż to jeden sposób! — O! Mistyku Największy, Piaście stary, tyś to wiedział Od złotowłosych pielgrzymów zza świata... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu zamilkł — potem rzekł: — Ta cała krata Promieni w formy strzelających przedział To są prorocze wnętrzności narodu — A wieszczów wieniec to linia obwodu, A wnętrzny koła a s t r, skąd są promienie, To przenajczystsze narodu sumienie!
Stąd to natchniony kmieć na trafowników, Na powierzchownej prawdy udawaczy, Ma ono mądre słowo: Czarowników. Czar w ludzie jest to, co le prestige znaczy. — Więc niechaj prawdą dla prawdy walczący Wpierw rozczarują Czar ów czarujący, Czar ów, co władzy zewnętrznym kłamaniem (Więc nie od Boga władzy pochodzącéj), Niech go odgarną dziś — a dziś powstaniem! Dziś jeszcze — wstawszy stąd, od tego stoła, Gdzie zasiedliśmy w podobieństwo koła. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . A czar ów — w nas jest, kiedy się drapujem; W niewiastach, kiedy anielskości kłamią; W duchownych, w których ducha mało czujem; W konspiratorach, co sztylety łamią Na wykrzykników trupie; w mężach stanu, Co w oknach lampy palą przez noc całą; W poetach, ile zaślepieni chwałą... Najjaśniejszemu(?) ci wciąż służą panu, Bo on — to papież czaru. Czar papieży, Ile z zewnętrznej pochodzi przyczyny, Z szat drogich, pawich piór i pajęczyny Koronek — również do niego należy[5] — I — przez to tylko łączność tam być może, Nim wojnę prawdy Polska wygra w sobie, Nim przed oblicze miecz przyniesieni Boże[6] A On odpowie: „Dość jest. Resztę zrobię...”
*
O Polsko! granic twych nie widzę linii, Nic nie masz oprócz głosu — tak uboga! Istniejesz przecie — tyś córą opinii, Tyś głosem, który jest to — co głos Boga.
*
O Polsko! — twoim proroctwo wyznaniem, Bo jednaś dzisiaj na puszczy wołaniem...
*
Tak wierzę — tak jest — ile człowiek może, Że jest, powiedzieć — tak jest. Wielki Boże! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . A teraz — wróćcie do waszej rozmowy, Do rozłamania głosu na koterie, Gdzie w drobnych kółkach coraz geniusz nowy Powstając, ludzkie za sobą mizerie (Osobistości) będzie wlec dopóty, Aż i proroctwa nie stanie... na buty!
*
Tu przestał — słowo hamując ostatnie. Jedni mówili: — Prawdę ma — a drudzy, Że się tłumaczy nie dość akuratnie, Że demokratą ni arystokratą, Że mógłby wody dolewać jak słudzy Na Galilejskiej Kanie. — Wiesław na to:
— O! bracia — wino jeśli silne dawam, Nie małobaczny piwnic jam niszczyciel, Tylko że w Wierze o winie przestawam; Jak zbraknie — wody dam — zmieni Zbawiciel!...
*
Tu przemilkł... potem rzekł: — Prawdy powietrze Póki jest czyste, wszystko się rozwija: Weselsze kwiaty, liście w sobie letsze, Jaśniejszy lilii dzban, smuklejsza szyja, Wolniejszy człeka ruch i myśli człeka...
*
To zbrudź — to zamąć: liść, kwiat, człowiek — czeka!.
*
A chcecież widzieć tego — który mąci?... Oto — patrzajcie tam — stoi ten krwawice I mówi: „Jam jest, który Pana strąci Z wysoka, jako zepsuty latawiec — Jam jest — któremu msze się także mruczą W każdym pochlebstwie sobie, każdym swarze, W teatrze pychy własnej, w pychy farze... Jam jest, któremu nieraz dzieci uczą Na księży: wdzięczyć nakazując twarze, Stygmatyzować fałszem — biedzić — krasić... Któremu palić świece — nie nowina, I nie nowina zapalone gasić; Któremu poszczą nieraz — ba, i biczem Tną się... by o tem wszystkiem trąbić niczem!... Któremu stroją się w ornaty złote, Krok udawając, co nie z tego świata, Albo i w chłopską, dziurawą kapotę, Albo i w mądry biret... i w stygmata... Jam jest on wszech-fałsz zewnętrznego świata!...”
*
Ten — ów — widzicie, mąci — mąci tyle, Że gdy do walki wyjdzie z nim gladiator, To nieraz bracia, co wątpią o sile, Wpierw mu jak Jowisz murem staną Stator, Albo rozszarpią... i uczczą — w mogile!... * Ileż to razy za piękne on stawił Potworne?— peruk piętrowaniem bawił, Bo mu do rogów były podobniejsze, Lub nadętością szat — bo tym próżniejsze! Albo wspinaniem się na korki twarde Jak kopyt róg — lub musem na postawy harde I rozrzucenia bohaterskie włosa, Zmrużenia powiek, w górę podrzucenia nosa, Schylenia powiek na kształt dojrzałego kłosa!... To on — mąciciel — który mszy tych i kantyków Z daleka słucha — póty — póty tuman czyniąc, Aż mają uszy, a nie słyszą krzyków, Aż Boga przedać idą gdzie za piéniądz I przepijają szaty Jezusowe... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Aż złe i dobre miną... wezną nowe!
Koniec Dialogu: „Wiesław”
(ciąg dalszy:)
(Odnośniki:) [1] Są ludzie, którzy wszystko, co jest nad rozum, za przeciw-rozumne biorą; tym sposobem, nazwawszy mistycyzmem wszystko, czego się zgłębić nie chce (bo to praca) ani przyjąć (bo to pokora), są już na szczycie doskonałości. Przepraszam generałów, że ich stopień taki mi tu piękny rym nastręczył, bo rymów nie szukam — bo rymy to ruchawka: jak przychodzą, tak się je bierze; że to jest bez złej myśli, dać mi może Pan Bóg przekonać generała, pod którym służyć będę na polu bitwy, bo na polu sztuki już tak sobie zostanę!...
[2] Pojęcie proroków z prawa obowiązującego w Izraelu wzięte; sądzę, że z właściwego źródła. Prorocy fałszem dla prawdy walczący powoływani byli przed sąd. I duchowie proroków są poddani prorokom; patrz u ś. Pawła w Liściech.
[3] Jury — po polsku: sąd przysięgłych. [4] To pojęcie środka autor wykładał już Rodakom na posiedzeniu dnia 29 listopada w roku 1846 w ratuszu brukselskim.
[5] Nie idzie tu i w całym zewnętrzności pojęciu o zdarcie drogości, świetności, błyskotności, ale o proporcję ich z powagą wewnętrzną, rzeczywistą — ale o strawienie ich na sobie powagą życia — bo i tak duch ma dosyć ciężaru w szacie ciała!... Na cóż go jeszcze obciążać ciałem szaty?...
| Strona Powitalna | Szukaj | Odnośniki | Norwid Chrzescijanin
|