RZECZ
O WOLNOŚCI
SŁOWA
1869
Są, którzy uczą, iż dla poezji trzeba
przedmiotów, które nie byłyby suche i niewdzięczne... Poezja ta, co, ażeby była
poezją, potrzebuje przedmiotów nie suchych.. i czeka na wdzięczne, nie należy
do mojej kompetencji.
WSTĘP
I
Panie i Panowie!
Dotąd wolność-słowa jest
tylko zdobywaniem wolności
objawienia słowa. Jest przeto atrybutem wolności osobistej.
Ale o samejże
wolności słowa nikt nie mówił. Tak, na przykład: jak wolno jest
każdemu puszczać się balonem, albowiem to należy do jego wolności osobistej,
ale żegluga powietrzna nie jest wcale uzasadnioną.
To, co nazywają wolnością
słowa, jest dotąd wolnością-mówienia: la liberte de dire...
Zmięszanie tych dwóch pojęć
pochodzi z małej znajomości Słowa.
II
Słowa człowiek nie wywiódł
ze siebie sam - ale słowo było z człowieka wywołane i dla
tego dwie przyczyny tam uczestniczyły: jedna - w
sumieniu człowieka, druga - w
harmonii praw stworzenia.
A skoro wybrzmiewać zaczęło
słowo, napotkało jeszcze harmonię-form otaczających
wyobraźnię mówiącego, czyli literę. Miało
przeto od razu swój wnętrzny stan
bytu i swoje zewnętrzne obudowanie literą.
III
Pierwszą słowa formą zdaje
się być wewnętrzna pieśń i
monolog, którego ślady do dziś w pustelnictwie indyjskim spotykają się.
Drugą - zarazem
dialog i apolog, czyli rozmawianie podobieństwami.
Trzecią - chór
obrzędowy i tak dalej... Ale że człowiek sam słowa nie wywiódł
z siebie i że tam dwie przyczyny uczestniczyły, przeto historia słowa nie może
być osobistymi notatkami jako osobistych w mówieniu postępów.
IV
Uzurpacja
woli osobistej nad prawami, które ją warują, a nie obchodzą,
jest tak odwieczna jak historia ludzi i ludów.
Słowo temuż ulegało i ulega.
Stąd dwa kierunki i
charaktery dwóch głównych kart historii dopatrzeć godzi się.
Do Epoki chrześcijańskiej
Siła stawa się słowem... (i nawet w arcydziełach
starożytnych moc głównym jest wdziękiem).
Od Epoki chrześcijańskiej: Słowo stawa się siłą... i
jeżeli tamta dochodziła do arcydzieł potężnie plastycznych, tedy ta, właśnie że
przeciwnie, dojść ma do pozornej bezsilności, bez-personalizmu - do
bez-stronności... do arcydzieł Prawdy! - oto:
początek, dzieje i cel.
V
Prawdziwa Poezja była, jest
i będzie poniekąd inicjacją:
dlatego, że może we dwóch wierszach skreślić całą Epokę, a obraz i pomnik
zbliżyć jednym wyrażeniem. Starożytni tę po szczególe wiersza formę zwali "wierszami-złotymi"...
Miałem za zadanie, aby w
przeciągu godziny uprzytomnić kilka tysięcy lat dziejów i
walk, i prób słowa:
całą jego epopeję dać - pewniki wyciągnąć - wątpienia wskazać - ogólnie
zapalić...
Temu gwoli skoro się
obejrzałem, znalazłem się w koniecznym posiadaniu poematu.
Takowy: Paniom i Panom!
czytać będę miał zaszczyt.
VI
Lektury publiczne nie
są żadnym nowym wynalazkiem. Starożytny cezarski Rzym je znał i sami
imperatorowie rzymscy udział w nich brali... ( nie zawsze najszczęśliwiej
wprawdzie!).
Te wszelako nie były tak
zwaną prozą - były wierszem... i
nie tylko, że były wierszem, ale nawet w Ojczyźnie-prozy, bo
w Rzymie, który swoich rodzimych poetów wcale nie miał, i tam były wierszem!...
Zapewne dlatego, że
mniemano: iż, mając zaszczyt cało-przytomnie obcować z
publicznością, nie godzi się dawać jej tego, co wielu innymi technicznymi
środki zastąpione być może - z mniejszą obu stron fatygą.
VII
Głos żywy ma do siebie, że: nikt
nigdy po dwa razy nie wypowiedział tychże samych rzeczy tymże samym wdziękiem i
gestem. Skoro więc raz rzeczone ma niepowrotność swą:
czytanie więc ma stronę monumentalną - czytanie więc
sztuką jest...
Dokończyłem zdania
autorskiego i obowiązek czytelnika rozpoczynam.
I
Co? znaczyłaby Ludzkość, gdyby ją kto zmierzył,
Jak ona jest... i w
taką, jak jest ona, wierzył -
Co? ona by znaczyła widziana tak szczerze,
Jak ją znam i oglądam - nie zaś, jak w nią wierzę -
Co by ona znaczyła!...
Dziewięćset
milionów
Skazanych na śmierć istot -- parę zaludnionych
Półwyspów...
*
Oto wszystko!
*
i trup w każdej chwili
Zowąd - a zowąd słabe niemowlę zakwili.
Oto i wszystko...
*
Ludzkość z takowym obliczem,
Lubo to jej oblicze - - nie byłaby niczem.
Jakby do samej siebie twarzą poniżona
Przestawała być sobą... wszelako to Ona!
I to własny jej obraz - i ten ją zagładza:
Tak Ludzkość, bez
Boskości, sama siebie zdradza,
Aż dopiero gdy w eter opłynie niebieski,
Powraca jej majestat i szarłat królewski,
Aż widziana dopiero:
jaką była? bywa?
I będzie?... to, zaiste, jest
Ludzkość prawdziwa.
Nie inaczej z człowiekiem: gdy nań kto poziera,
Jak on jest, i purpurę mu królewską
zdziera,
Oglądając go lichym od stopy do powiek,
Jak pyłu garść rwanego wiatrem...
...cóż... tam... człowiek?!
Ale pył ów, odniesion harmonii stworzenia,
Kiedy atomem swoim w gwiazdę się zamienia,
I wielka rzecz stąd rośnie: co godzina, co wiek,
Co Era - to mówimy wtedy:
...oto Człowiek
*
A jak z Ludzkością całą, a jak z oderwanie
Uważonym człowiekiem, zarówno się stanie
I ze słowem - to, wzięte odrębnie, cóż? znaczy:
Niewierny dźwięk i przywieść
mocen do rozpaczy,
Tak niewierny! tak kłamny wnętrznemu znaczeniu,
Jak zmarłego by poznać chciał kto po dzwonieniu.
Lecz tenże dźwięk niewierny dostrojon otwarcie:
W Grecji do
roześpiewu, do milczenia w Sparcie,
Do mlecznej drogi proroctw gwiazdami w
Judei,
Do litery u Rzymian, Słowian - do
nadziei...
Nareszcie: do słów-wielkich, co
na-zawsze nowe,
Ni-czyje, wszędy - własne, nigdzie - nie miejscowe,
Skądsiś natchnione Duchem...
...dopiero takową
Zmierzona próbą, wybrzmi ta rzecz wielka -
Słowo!
*
Najmniej-bo znaną rzeczą, lub znaną najbłędniéj,
Bywa Słowo - - Nałóg je codzienny podrzędni
I rozlewa jak wodę - tak że nie ma chwili
Na globie, w której nic by ludzie nie mówili.
- A jako w gospodarskich zaprzętach bez końca
Nieustanniej się wody używa niż słońca,
Tak i słowo brzmi i ciągle jest w ruchu,
Bardziej niż światłość jego promieniąca w duchu.
I gdy wciąż wszyscy mówią, mało kto się spyta,
Jaki jest CEL-SŁOWA... jak? słowo się czyta
W sobie samym... i dziejów jego promień cały
Rozejrzeć - mało kto jest ciekawy... zuchwały...
A jednak -
- niech no
wolność-mowy kto znieważy,
Ten sam, co nią pomiatał, głośno się uskarży,
I będzie mówił:
" Jako?... wszak słowo jest
wolne,
Te, co pierwej jak kwiaty sam deptałem polne,
I nad którym, śród licznych zatrudnień hałasu,
Nieco się zastanowić zbywało mi czasu!..."
* * * * * * *
Tu - cóż powiem?...
i czyli od tych mniemań oto
Spółczesnych rozpocząwszy, snować mam nić złotą
Aż do świtu, gdzie pierwsze są mowy zaczęcia:
Lub - odwrotnie?...
*
Sam nie wiem!...
*
O człowieku od strony, gdzie blask
Rajskich progów,
Zaś od spółczesnej strony - huragan nałogów!
*
Z obu krańców - dwie chmury...
*
...Kierunkiem więc
trzecim,
Orfejskim, pójdę, którym, choć wątpimy, lecim,
A który nieraz w tęczę mieni chmurny temat,
By ludzie o nim rzekli: "To - nic... to - poemat!"
Przypomnę!... jak? bywało za czasów prawdziwie
Wieszczych: co zmarłe? - uczczę! co kona? - ożywię!
Lat sto - tam - ówdzie - rzucę, drugie zaś sto minę,
Idąc za gwiazdą, która nie świeci godzinę...
Rzeczy nudne -wytoczę... Albowiem Szanowni
Poprzednicy!... poeci! - pisarze wymowni -
Ośpiewali już wszelki wdzięk ojczystej ziemi,
Źródło każde, i brzozę z włosy zielonemi,
Wszelaką stokroć polną, każdy liść stokroci,
Tęczę - rosę - i promień zorzy, co je złoci:
Tak - że mnie nie zostało... jedno mieć na pieczy
Prosty, spólny interes pospolitej... rzeczy.
II
Mędrcy dzisiejsi głoszą, kto powolny, słucha:
Że Człowiek jest
następnym ogniwem łańcucha
Stworzeń ciągu, że łańcuch ten wyjrzał człowiekiem
Ponad kryształ i koral, i pierś zdętą mlekiem,
I że tak się stał człowiek, istnienie spotkane
W logicznym ciągu rzeczy, "d`une maničre spontanče".
Żart wywinąć z doktryny tak wielce misternéj
I tyle kosztującej prac, byłby żart mierny...
Sprawdzić ją?... nie dopełnia się tego w
godzinę!
Pominąć?... niepodobna - przeto nie pominę.
I wypowiem: że stoję na polu przeciwnym,
Będąc wiernym podaniom Ludzkości, naiwnym;
Zaś, czemu? wierny jestem -nad
tym się rozszerzyć
Zechcę: by nie myślano, że śmiem lekcewierzyć!
(Lekkowierność ze wszech miar wiary jest
daleka,
Obrażająca godność prawdy i człowieka.)
Nie!.. Człowiek był wytwornym. - I
Ludzkości prolog
W Raju jest - tam pomniki... kędyż? archeolog,
Który by te dalekie, te wysokie karty
Podjął i jako napis przeczytał zatarty.
Gdzie ten słuchacz? czytelnik gdzie? do tyla
względny,
By się nie dał uwikłać w tok wiedzy podrzędnéj,
I pomnił, że na puszczy wiatr dziś równie szuka
Jak badacz, a z ruiny czerpie całość - sztuka!
Toć pasterki z Bretanii z druidycznych napisów
Przejęły haft ubrania, i szyły z abrysów
Nieczytelnych barwienia na gorset jedwabne,
Z niezgrabnych grobów biorąc uwdzięczenia zgrabne!
Ruchów wiele i wszystkie tańce narodowe
Są to zmienione
rytmem gesta obrzędowe,
I jest pomników w życiu więcej, niźli który
Archeolog je marzył, chciwy na marmury!
Bynajmniej śmieszną rzeczą znaleźć
kształt mamuta,
Kopiowany z natury przez spółczesne dłuta...*
A cóż dopiero gdyby kto nie szukał w ziemi,
Lecz w kronice głoskami pisanej żywemi!...
Tu zaiste poezja
czynny udział bierze:
Gdy natchnienie "Wiem" - mówi, wiedza mówi "Wierzę",
I kiedy archeolog, nie idąc za trafem,
Poczyna być sztukmistrzem, a nie fotografem.
Ludom, zwłaszcza północnym, wielka stąd nauka:
Cóż Grek w Tartarii znajdzie? jeśli jak Grek szuka?
Swoja własna metoda
jest aktem własności,
Bez niej nic mieć nie można, nawet dziadów kości!
Nic! - tu, przerwę uczynię...
*
...Lecz własna-metoda
Bez ogólnej, Człowieczej... chciałbym wiedzieć, co?
da,
Gdy do wrażeń tych samych nałożone oko
Ześlizga się po
swojskim, w nowe tkwi głęboko,
I kiedy tak jest człowiek uwłaszczon sam w sobie,
Że mówi: "Nie
znam ręki, pokąd ręką robię,
Ani oka, gdy silnie w przedmiot się zapatrzę."
Zaiste - być aktorem trza, i być w teatrze...
Oderwać się od siebie i wejść w siebie:
słowem,
Aby być narodowym - być nad-narodowym!
I aby być człowieczym, właśnie
że ku temu
Być nad-ludzkim...
dwoistym być a jednym - czemu?
* Na Ekspozycji Uniwersalnej - na Polu Marsowym w
Paryżu - w sekcji nazwanej Histoire du
travail oglądać było można ten rysunek przedpotopowy!
Czemu? na wstępie w życie nie jest przyrodzona
Dwoistość ta, tak trudna, tak nieunikniona,
Lecz otrzymana sztuką życia i rozwagi? -
Potrzebna pierw, nim człowiek dostrzegł, że jest
nagi,
Lecz napotkana później i później o wiele,
Jakby, niżeli środki, wprzód istniały cele!
.......................................
Czemu? tak mało ziemi co krok dookoła
Widzim - a niebo całe jednym ruchem czoła,
I czemu człowiek, na świat wchodząc, z sobą niesie
Pokarm-matki - coś włosa, którym
okryje się,
Rąk-dwie, jako narzędzia - dwie-nóg do biegania,
Zadatek wszystkich potrzeb... wszystkich...
prócz mieszkania?!
............................................
Powiadają, że on się kształtuje stopniowo,
Że stopą jest dzisiejszych, co wczorajszych głową,
I że raczej upadku logiki jest echem
Niż upadku człowieka...
to, co zwiemy grzechem.
Jeżeli jest tak?...
...to czemu
kamienne-siekiery,
Naczynia i co tylko z pierwszej mamy
Ery
Zebrawszy - nie przedstawia
postępu-kształcenia,
Ani się potęguje? ni w łańcuch spierścienia?
Od pierwszej bryły myśli, która (uczą) była
W Człowieku, tak, jak matka człowieczeństwa - bryła!
Owszem - uważę jeszcze, że taki kamienny
Topór w zrobieniu swoim jest raczej
odmienny
Niż mniej-kształtny: artysta
dzisiejszy go zdoła
Wziąć za wzór rzeczy wielkiej, nie bez-twórczej
zgoła!
Tam jest skąpstwo-rzemiosła, nie jego dzieciństwo,
Tam jest prędzej styl-wielki
niźli barbarzyństwo!
*
Przy takowym toporze, i tak urobionym
Jak wielka myśl, bez ozdób - byłem zadziwionym,
Widząc kolię niewiasty z
paciorków... pierwotną?!
Więc - są pierwotne kolie?...
...więc człowiek-natury
Szukał jakiegoś piękna ponad piękno-skóry
Zmysłowe - i nie zaczął od potrzeb bez wdzięku,
A mówią: że... i słowo poczęło się z jęku...
*
Jeśli tak? rad bym wiedział, skąd Ludzkość wie o téj
Jakiejś
wolności-słowa, którą krwie i poty
Przez
wszystkie lat tysiące okupują próżno,
A
która jest niewolą wedle Epok różną,
I
której nikt nie widział królującej święcie,
Lecz
kto? śmiał kiedy? wyrwać z duszy jej pojęcie.
III
Nie!
- Człowiek nie do-pełzał z wolna człowieczości
Od
nijakości jakiejś, nicości i czczości,
Od
najniższej tu rzeczy... bo gdyby tak było,
Toć
są globy daleko mniej wytworne bryłą,
I
od naszego niższe... gdzież? nareszcie atom
Najdoskonalej
marny, wyrwałbym tym światom!
*
Nie!
człowiek całym powstał, zupełnie-wytwornym,
I nie było mu łatwo być równie pokornym!...
Bo cały był i piękny... i upadł...
Dziś - praca
Coś w nim trawi - kształtuje, i coś mu powraca;
Dziś mamy wstyd co
każe stosować się ciału
Do czegoś nieznanego... (to - do
Ideału!),
Dziś czujemy lenistwo... (to - z Raju roślina,
Co bez prac radząc tryumf - tryumf przypomina!)
Nic - z pierwotnych tych Epok wcale nie zginęło...
Żyją Stare-Religie...
pierwsze ducha dzieło!
Do dziś są sabeiści - i do
dziś szamany
I fetyszyzm...
... gdzie? pomnik lepiej
dochowany?
*
Cóż? sabeizm - szamanizm - fetyszyzm, nam głoszą?...
Że religie nie z pyłu się wzgórę podnoszą,
Lecz z gwiazd
dżdżą u sabeów, z wnętrza monologu -
U szamanów, z konpunkcji - w
amulecie-bogu,
U fetyszystów... Słowem, że Człek tu przechodniem:
Nie znał, gdzie jest?
poglądał co? nad nim, co? pod nim...
A potem rdzenia własnej samotności szukał,
A potem w wyobraźnię...
potem w granit stukał:
Aż wyjrzał mu bóg - fetysz z głuchego granitu,
Ten sam co był w sumieniu i gwiazdach u szczytu;
Ten sam... CO JEST.
...Nieco poglądając daléj,
Czas rozwionie! prawda się w źrenicach zapali...
Otworzy się sklepienia i wzroku budowa,
I oto nagle widzim: pierwszą
kartę słowa,
Pierwszą widzim literę... z
harmonii stworzenia
Ogromne A!
podziwu świata i sumienia!
Litera wcale nie jest, jak tuszy niektóry,
Czymś dowolnym, co nie ma swej architektury,
Ani uzasadnionym na pierwiastku wiecznym.
Stara jak słowo:
ona - czyni je statecznym.
*
Tu należy znać, co? jest wygłos i
milczenie...
Spomnieć: że istnie NIE MA STRUN!...
raczej - strun
drżenie
Nieustanne istnieje, pewniej! niźli struny,
Które się akordami wciąż niosą w bieguny.
Tak, słowo jest w człowieku... Akordem atomu
Nieustannie człek mówi!...
jak milczy? to komu:
Nie duchowi, ni sobie, ni wewnętrznej pieśni...
- Słowo, niźli narzędziem, celem było wcześniéj!
I tak jest dziś...
Tu - słowa uzasadniam
wolność:
Nie! przez pisarską jaką replikę i zdolność...
Dlatego to jest wolne słowo, jak stworzenie!
Dlatego to wymownym być może milczenie,
Dlatego nad wykrzyknik jedno mgnienie oka
Donośniejsze!... jest cisza
płytka... jest głęboka...
Dlatego z wielu figur wymowy na scenie
Najsilniejszą! - przestanek... głosu zawieszenie...
I cisza stąd daleko jest szerszą w swej gamie
Od gromu, który cały horyzont połamie -
Dlatego to, nareszcie, wiemy doskonale,
Że choć mówi się: "PROZA..."
...prozy? - nie ma wcale...
I jakże by być mogła!... skoro są
periody?
Dwukropki? - komy? - pauzy?...
...to jest brulion Ody,
Nie napisanej wierszem... proza jest
nazwiskiem
Które, jak zechcę? - głosu odmienię przyciskiem...
*
Dziwnie wielki! Mojżesza stilus w jednym słowie,
Kreśli początek ludzkiej założony mowie -
"Oto (mówi) Przedwieczny przywiódł przed Człowieka:
Bydło, zwierzę i ptastwo powietrzne... i czeka,
Aby je wszystkie przezwał ICH
imieniem własnym...
Nie można być - doprawdy - kolosalniej jasnym...
Dwie albowiem przyczyny tu w działanie wchodzą,
Słowa się po sprawdzenie odnoszą, gdy rodzą.
Swoją zaś ścisłość mierzą natury obrazem:
Są z prawdy, z ducha i są z litery zarazem.
Wszech-mądrość i Sumienie, jak słońce z zwierciadłem
Rozejrzawszy się, ciska promień abecadłem...
Garbate G w pisaniu starych Samarytan
Jest "Ghimel" -
wielbłąd - "nun" jest jak ryba wyczytan.
Wszystkich języków jeden początek źródłowy,
Do dziś widny - bo wszędzie jedne
części-mowy!
Długo stąd inwokacje na pierwszej stronnicy
Książek: do Muz na
górze i do prawd-rodzicy
(Co zmieniło się potem przez praktyczność czasów,
Nie muzy inwokując, ale Mecenasów...
Dalej nareszcie pieczęć tam siadła Cenzora,
A dziś miejsce to zajął portret autora.)
*
Ślad wszystkich-słowa-Epok i
wielu tajników
Pozostawa i snowa się... I tych pomników
Nieczytelnych... lub jaśniej powiem: nie
czytanych,
Lub jeszcze jaśniej rzeknę:
tych nie-do-mniemanych,
Sporo jest dotąd - lubo i te coraz bledną...
* * * * * * *
IV
Najprzód: MEDRZEC-PUSTELNIK, wszędzie znaczy
jedno!...
Ten dziś w Indiach za główną tradycję uważa,
Że sam sylabę świętą
ustawnie powtarza,
Świadcząc, iż słowo rytmi nieustannie w duchu
Mową - raz bliżej oku dostępną,
znów uchu.
Z takim to Macedoński Aleksander mówi:
Ale on pojrzał w czoło Jowisza synowi,
W złoty oprawne kirys... i nic nie powiedział - -
A potem wstał... na miejsce pojrzał, gdzie był
siedział,
I bosą nogą w prochu poziomym zaorał...
I umilkł:
...Grecy
powieść pojęli i morał!
Ten jest pomnik pierwszego
Słowa-monologu,
Gdy mniej znało jak z ludźmi być? więcej - jak?
Bogu,
I będąc sfinksem-światu, na czas wynalazło
Ciemną zagadki formę, jak
hamulec na zło,
Przed którym zastanowić się musiał koniecznie,
Próżny człowiek nie nawykł rozmyślać statecznie.
Nie było społeczeństwa - nie było rodziny -
W górę szło wnętrzne-słowo, na
poziom szły czyny:
Człowiek się nic bliźniego duchem nie zajmował,
Kain odparł był: "Nie
wiem, gdziem brata pochował" -
A pierwsza śmierć wydała się jak
bóstwo nowe,
Nieodwołalnie silne, i
zziębiła mowę,
Aż czasów Enosa, gdy duch z monologu
Wyszedł i rozpoczęto zbornie śpiewać Bogu,
I zabrzmiał Chorał pierwszy*...
*
Tu - wewnętrzne-słowo,
Wdziawszy na się obrządek, zakwitnęło mową,
I w tym je stopniu widzim wychodzące z Arki,
I nie brzmiało inaczej między patryjarki,
Aż do czasu, gdy coraz to szerzej
zewnętrzne
Stawić sobie chce miasto Babel napiętrzne,
I o ile wpierw było w monologu schnące,
Jako zbujałe drzewo wątpliwie kwitnące,
O tyle teraz całe się na zewnątrz niesie,
Już mu dość, gdy wie, jako? podrzędna rzecz zwie
się,
Aż właśnie (podług dziwnie pięknego podania)
Z wewnętrznych
poszły przyczyn mowy pomięszania.
V
Odtąd dwie są doktryny: JEDNA z ojca w syna
Testamentem tradycji wewnętrzna doktryna,
DRUGA zaś dla dalekich krewnych i czeladzi
Lub podróżnych, skoro je w namiot traf sprowadzi,
Ta zewnętrznie odbrzmiewa pierwszej, jak w orzechu
Rdzeń ma się do łupiny, jak słowo brzmi w echu.
(Podobieństwo, zależne formą od ilości:
Im pokolenie większe,
tym większe różności
Doktryn dwóch; aż nareszcie zgodzić się
nie mogą
I dwie tradycje: każda
swoją idzie drogą...)
*
Stąd Mojzes, stąd
Prometej o dobie tej saméj,
Niebieski biorąc ogień dwojakimi bramy,
Skoro jeden szemraniem ludu jest trapiony,
Drugiemu sęp wnętrznoście maca co dzień szpony.
* Genezis IV.25-26
"allors on commansa a apples du nom de l'Eternal"
Stąd tam - ówdzie - są
mitów ciągłe podobieństwa,
Walki też same, cudy, znaki i męczeństwa,
Które, nie wie geograf i chronolog nie wie,
Czemu? jedne a różne, jak liście na drzewie.
*
Mąż, czoło-pokolenia, nie
tylko już samem
Słowem przez spadkobierców obcuje
z Adamem,
Lecz ważne miejsce
nieraz naznacza kamieniem,
Gwóźdź zabija, by świecił stałym
przypomnieniem,
A szeregi tych gwoździ nieraz rdzą wyparte
Inicjowany czyta jak pisaną kartę -
Z tego to najwytworniej kształci się w Egipcie
Ta kabała, co do dziś widna w
hieroglypcie,
"Hiero-glyptos"
tłumaczy się: "dawne narycia",
Ćwiekowate zaś pismo jest od gwoździ
bicia
I Eklezjastes ciemne dla nas porównanie
Głosi o prawdach, że są "jako
gwoździe w ścianie"*.
*
Tu doszedłszy - do ziarnka Słowa i Litery
Aż do Mowy i Pisma,
i Mojzesa ery -
Kiedy się z góry takiej obejrzę dokoła,
Widzę, że Świętość-Słowa pierwszą jest, co woła,
Celem będąc zarazem i środkiem - zaś dla niéj
Litera, jako przestrzeń i czas śród
otchłani.
I że, jak harfy nie ma, ani w harfie struny,
Co by nie grała ciągle swoimi bieguny,
Choć brzmień tych ucho ludzkie nie zna - lecz
ocknienie
Ptaszyny - popłoch muszki - pyłu przerażenie...
Tak w duszy człeka
Słowo... i tak w Dziejów toku,
W biegunach globu tego, w świetle na obłoku,
We wszech-ładzie, wszech-tonie... słowo nieustanne
Miarkuje się i rytmi, i śpiewa
hosannę!
*
Dlatego - jeśli kiedy ciężarność zmysłowa
Wątpi, lub nie powiada: "Wierzę
w wolność-słowa",
To apostolskie Credo
podobnież nie ruszy,
Że nie mówi się: "Wierzę
w nieśmiertelność duszy",
Lecz że mniej utwierdzony akt wzmacnia wyznanie,
I że się mówi raczej: "w
ciała zmartwychwstanie".
* XII,3 Ecclesiastes.
Dopóki nie mieliśmy pomników pisma cloudei-forme,
można było nie zwracać uwagi na to wyrażenie, iż słowa mądrych ludzi są "jako
gwoździe wbite w ścianę". Ale teraz starannie uważyłem, że to przymówisko za
Salomona było już arcystarym.
*
Doszedłszy tu - ten samy palec, co w Babelu
U-zewnętrzniałe
słowo nawrócił do celu,
Widzę - nie już w ruinie, lecz w budowy planach;
Mojzes wywiera
czynem wpływ na Egipcjanach,
I dlatego Aaron ma
słowa potęgę:
Na zewnątrz - miecz, na wewnątrz podejma duch
księgę.
Słowo jest odtąd pełne tym krąglej, że miało
Niezadługo już z-psalmić w Epos doskonałą,
I na zewnątrz, gdzie drama lub codzienne czyny,
Parabolę w kształt zwierzchniej
postawić doktryny;
Wewnątrz, pod lekkim cieniem przezroczystej palmy,
Złotą harfę Dawida rozgorzałą w psalmy.
VI
Myślałby kto, że wszystko bliskie dopełnienia,
A to zaledwo pierwsze wyzwolały brzmienia:
Lud, nawykły się karmić
zewnętrzną kabałą,
Chce egipskiego cielca - rzeszy
grube ciało
Tłoczy wewnętrzne
słowo, i znów zamięszanie.
Cóż? dopiero... gdy szerzej obejrzysz się na nie!
Tam, na krańcach obszaru błogosławionego,
Prometej ogień poniósł - dla kogo?
dla czego? -
Co dnia bok mu rozdarli. A skoro mistrz słowa,
Taki jak
Orfej... serce takie... taka głowa
I taka pieśń powstanie, to w jednej wieczerzy,
Rozwarkoczonych kobiet, którym naród wierzy,
Zginie!-
Solon,
późniejszy, chóru nie zrozumie,
Teatru się ulęknie, mniej mądry gdy w tłumie*,
A objawiciel Sparty uzna za stosowne
Czcić to, co energiczne - hańbić, co wymowne.
Fryg Ezop, z
obosieczną formą-apologu
Zdałoby się że wytrwa, bo chytry i w progu,
Ale i tego widzę, że na skały kraniec,
Pcha rzesza parazytów, pcha delficki taniec,
Aż wygiął się nad otchłań i stopę usunął:
Wzleciał spłoszony orzeł... bajkopisarz runął.
* Solon lęka się słowa teatralnego, scenicznego: prawodawca bez dramy!
VII
Gdziekolwiek bądź wewnętrzne słowo ucierpiało,
Szedł potwór, który wietrzył, aż utyje ciało;
Szła hijena niewoli...
Niedługo czas złoty
Kwitnął Dawida harfy, promiennej jak cnoty,
Gdy on w pieśń uszykował poetyckim jawem
To, co zaciosał Mojzes rutyną i prawem.
Dwadzieścia-cztery chórów
szło z nim jak do bitwy,
Cztery tysiące głosów śpiewało modlitwy.
Żaden lud nigdy - nigdzie - i nie miał, i nie ma
Takiej pieśni jak Psalmy! każda przy niej niema.
Niezadługo myśliłbyś, że Słowo na tronie
Zajaśnieje --Już
widny przebłysk w Salomonie,
Już są księgi jak
Hijob - są już przysłów-zbiory,
W zamian sobie zagadki dają autory.
Zdawałoby się, że
druku potrzeba im nieco,
Alić fenickie nawy rozwioślone lecą
I na cały świat niosą wiedzy błyskawice
Zarzucając alfabet i srebrne kotwice.
Homer z dala - przez wieki cenion, za dni onych
Żył, ale czy dotykał wawrzynów zielonych?!...
Jeśli nie wiemy dotąd, gdzie? i w stanie jakim?
Ani czy rzeczywiście był ślepym żebrakiem.
Wszelako, że rycerskie ośpiewał herbarze,
Słynniejszy od Hezjoda, co sławi ołtarze.
VIII
Tu trzeba już wziąść ściślej znaczenie wyrazu:
Parabola jest obraz,
pieśń jest duch obrazu;
Słowo, brzmiąc nieustannie, z
przestrzenią i czasem,
Znosi się - obraz każdej myśli jest nawiasem,
Dlatego samorodnie nieraz parabole
Ludowe zakwitają jak ugoru pole.
Całe bowiem stworzenie sklepi się obrazem:
Człowiek, myśląc maluje i śpiewa zarazem.
Wyraz "jako"* jest pędzlem lub dłutem tak samo
Jak głoska O!
jest nutą, a spółgłoski - gamą.
Słowo więc całość w sobie od początku niosło,
Rozwinęło je tylko uczone rzemiosło.
I od początku była część
zewnętrzna słowa
* Gramatyk starożytny pięknie mówi, że "ile razy jest wyraz j a k o? -
tyle razy następuje po nim obraz"
Wyraz "jako" tym sposobem
przejęty jest, od wyrazu "ikon", z greckiego źródła.
I wewnętrzna -
jak wszelka świątyni budowa.
- Duch, miał czym się na
zewnątrz wyrażać lub w górę
Monologiem podnosić; miał - architekturę!
Lecz budowa, gdy części w ciążeniu się miną,
Czołem zapada w ziemię i sterczy ruiną.
*
Gdziekolwiek bądź wewnętrzne słowo ucierpiało
Szedł potwór, który wietrzy, czy utyło ciało?
Szła niewoli-hiena... Już po Salomonie,
A ledwo jutrznia prawdy błysnęła na tronie,
Zewnętrzne bałwochwalstwo znów uciska
ducha:
W powietrzu dźwięk daleki jak kajdan łańcucha
I świst bicza powózek assyrskiej szarańczy;
Kto słyszy?... drży; kto nie śmie słyszeć? - gra i
tańczy.
Cóż? stało się z świętymi wnętrznościami Słowa...
Gdzie? ład nastroju pierzchnął; gdzie? słowa budowa,
Gdzie? mąż, niewiasta, kapłan - gdzie? chóry i
czeladź,
Źródła, zdroje, i puchar, i wiedza, jak przelać?
- Sen i jaw - myśl i forma - wygłos i milczenie,
Świętym targnione gwałtem, nurtują sumienie.
Dwunastoletnie dziecię powstawa prorokiem
I senatorów sądzi z zaiskrzonym okiem
Uchodzących - to, Daniel!...
Jeremias, pacholę
Czternastoletnie, z
wielką smętnością na czole,
Ogląda się - dno czasów widzi, mija pozór,
Grożąc, że niedaleki Nabuchodonozor!...
Brody jeszcze Ezechiel nie ma,
między jeńce
Społświęte, umęczony przez spół-potępieńce,
Którzy go popychają w babilońskim tłumie:
"Bądź przystępnym!" - wołając... - "Kto? ciebie
rozumie."
Najjaśniejszy Izajas przez
roku półczwarta
Nagi, postacią ciała, jak pisana
karta,
Głosi, by wyczytano z niemej jego twarzy,
Jak? ziemię i lud zniszczy tyran i obnaży.
Gest - na literę,
ciało swe - na parabolę,
Jęk oddają na
wygłos, gdy duchowi - wolę,
A lud twardo im milczy lub nie w czas się kruszy:
Rzekłbyś, że Duszy-Stwórca chce zwątpić o duszy!
*
Stan taki Słowa jako?
swe ogłosi cudy,
Co? dokona u siebie, pocznie? między ludy...
Tyran rozegna jeńce pod zakresy świata,
Pomiędzy barbarzyńce pójdzie wieść skrzydlata
I księgi się na grecka upowszechnią mowę:
Zatwardziałości ulżą międzynarodowe.
Postęp czekać nie będzie na ochotę człeka:
Przejdzie mimo! niech serce krwawi się i czeka.
Tymczasem wewnątrz chaos ducha tenże samy:
Łamią się wodze, partie, świątynie i bramy.
Patrz, gdzie zawisło? Słowo...
Dwa stronnictwa zbrojne,
Dwoma obozy stojąc, znają jeden... wojnę!
Ci i tamci wołają
Oniasa proroka,
By śród których stanąwszy wziął klątwę z obłoka
I cisnął na przeciwnych - - zatrzymał się starzec,
Pojrzał - przykląkł, i na raz odgadnął co? ma rzec:
"O! Wszechprzytomny (mówiąc) ponieważ: z tej strony
Są męże Twoi, z tamtej - Twój lud uzbrojony,
By krwawił rzecz, w rozdarciach jałowych i długich,
Błagam Cię! nie wysłuchaj ni jednych,
ni drugich..."
* * * * * * * * ** * * * ** * * * *
Tu - przymilkł. A pocisków grad z
dwóch-stron uderzył
I oblicze mu strzaskał, iż go nie uśmierzył!
*
Koniec Słowom!...
... Na całym świecie
pozostało
Jedno pragnienie wielkie, by
Słowo się stało...
I aby wiek zakwitnął pojęcia się wzajem:
Czym? sprawi się to... berłem? prawem? obyczajem?
Słowo już swoje wszystkie zyskało potęgi,
Od psalmodii wewnętrznej do
mowy i księgi.
Ma pieśń i parabolę - zagadkę - przysłowie -
Dyjalog - dramę - Epos - prawidła
w wymowie.
Ma harangę i powieść,
wreszcie romans grecki
-
Pamflet i panegiryk
Senatu, szlachecki...
Raz nawet, już stanęło u kresu dojrzenia:
Poczuło, że jest także i WOLNOŚĆ MILCZENIA,
Nie tylko Wolność-Słowa... tę
zaś nową rację
Lud uwidomił rzymski przez manifestację,
Na Monte-Sacro idąc
w porządku i grozie
Takiej! że Epopeja zdziwiła się prozie...
A Senat wysłał męża w todze, by ludowi
Bajkę rzekł, i w tej bajce co? Senat stanowi.*
Gdy więc od wniebogłosów,
gdy więc od natchnienia,
Słowo objęło wszystkie tony do milczenia,
Cóż? nie powie, nie skreśli - czegóż? nie wyczyta -
Dwojga mu brakło tylko: "Spiritus et vita".
* Była to pierwsza milcząca
manifestacja, kiedy to słowo masy wyraziło się samą postacią. Senat od razu
pojął, jak się ma znaleźć, i użył ludowego języka do porozumienia się z rzeszą
za pomocą stosownej przypowieści: o żołądku i członkach ciała zależnych od
niego. Po raz pierwszy milczenie masy zyskało takt historyczny, bo epokę
trybunów.
IX
Augusta wiek, tak zwany
Złotym, promienieje...
Wszelki pracownik słowa iści swe nadzieje:
Jakkolwiek do dziś jeszcze nie znamy przyczyny,
Dla której Owid
smętnie nawiedził równiny
Bez zielonego lauru, lecz w burce tułackiéj -
Ani gdzie? zmarł ów pierwszy poeta sarmacki!
Wiek Augusta... to tryumf... to pokój...
...a przecie,
Sam Horacy ze świątyń radzi
wymieść śmiecie
I głos jest: że najeźdźca zetrze Romy
głowę
W popiół, na którym konia wyciśnie podkowę...
Tymczasem słowo w pełni swej jaśnieje Światu,
Nawet ma i naczynie złote Mecenatu.
Czegóż mu zbywa jeszcze, skoro wynalazło
Samą prozy-potoczystość i
użyło na zło...
I wszystko ma od niebios szczytu do niziny
Gdzie oliwa zielona, gdzie gęste wawrzyny.
*
Przyszła nareszcie chwila ciszy uroczystej
Stało się - między ludzi wszedł MISTRZ-WIEKUISTY,
I do historii, która wielkich zdarzeń czeka,
Dołączył bijografię każdego człowieka;
Do Epoki - dzień każdy, każdą dnia godzinę,
A do słów
umiejętnych - wewnętrzną słów przyczynę,
To jest: intencję serca...
*
...więc - zstąpił sam na
dno.
Zawładnął, nie jak króle i uczeni władną.
*
A teraz co?... czy tylko cierń Jego korony,
Czy tylko wstydem słońca horyzont przyćmiony,
Czy tylko szrama wielka na skale rozdartéj,
Grób pusty - kamień ziemi-trzęsieniem wyparty -
I rozetkniętych krzyżów tysiące-tysięcy,
I wieków dziewiętnaście... i cóż?... czy -
nic-więcéj?...
*
Nie! odtąd jest rzecz światu nie znana staremu:
Punkt-wyjścia, szlak i siła, i
wiadomość, czemu?
Wiemy odtąd, że stary świat nie postępował
Ani szedł... lecz pochłaniał się i grawitował.
Zmienione są niebiosa, ziemia odmieniona,
Nie sama Boskość - Ludzkość ludziom
objawiona.
Ogół stał się... a Słowo? - co?
ma począć daléj...
Z wewnątrz na zewnątrz czy
się języki
zapali?
Tak że usłyszą wszystkich ludów pierwociny,
Ojców mową,
zbliżenie tej spólnej godziny...
Stał się Ogół ! - Jest
wyjścia-punkt! - dwa kresy nowe,
Słowo każdego jest już po części
zbiorowe.
Osoba jakaś wielka jest gdzieś w Społeczeństwie:
Czoło ma w gwiazdach, stopę czerwoną - w
męczeństwie.
Grek mówi: "To
i Grecja!..." - powiada Rzymianin:
"To i Roma!..." - "I Polska" - wykrzyka
Słowianin,
* * * * * * * * * *
"Miecza tylko!" -
Mahomet zawołałby we śnie;
"Druku tylko!" - kto
inny, zarówno niewcześnie;
"Miecza tylko i druku!" - tam i
sam przez wieki
Wołaliby młodzieńcy (wracali kaleki!),
A twarda dziejów bryła szłaby równym tętnem,
Wiecznością grożąc silnym, mądrością - namiętnym.
*
Słowo już umie Człeka w Jeden ogół zlewać,
Nauczyło się jeszcze Razem się spodziewać,
Poczuć osobę trzecią, co z nim zamieszkała -
Lecz istnieje punkt wyjścia - nie sam człowiek
działa:
A jako ów, co wolno po równinie chodzi,
Ruchy swoje odmienia, gdy jest z wiosłem w łodzi,
I chociaż niemniej woli, lecz inaczej woli,
To się oprze na sobie, to się u-symboli
I fale gestów swoich podda żywiołowi:
Spłynie z nim, potem nad nim znów się zastanowi;
Tak - słowo, historyczną przejąwszy potęgę,
Oprawiło się w ducha-moc i w dziejów-księgę.
*
Już w Grecji umiejętnym pismem znamienitéj
Ścielono nogom Pawła pargamin rozwity
I ołtarze mu w Listrze
słuchacze namiętni
Stawić chcieli - już
słowa-grom w powietrzu tętni,
Gdy mąż ów, cały prawie świat obiegłszy stary,
Spór znalazł w Antyjochii o literę wiary,
I, takowy rozstrzygnąć że sam nie był w stanie,
Szedł, gdzie Piotr, Jan i Jakub
czynili zebranie,
I gdzie się wolność stalej niż kiedy wysłowi,
Mówiąc: "ZDA SIĘ GODZIWYM ŚWIĘTEMU DUCHOWI
I NAM..."
...Oto jest złota wolności
korona:
Większej nad tę nie było i nie ma - to ona!
*
Słowo wróciło w ducha i stało się
całe,
W człowieku i w zebraniu
równie doskonałe,
Odtąd przez wieki żadna nie błysła mu nowość,
Tylko różne języki przez różną miejscowość
Spadkobierstwo przyjmują lub szerzą dobytek,
Wolność w użycie wchodzi, w prawo - jej-użytek.
Tam - owdzie - jeśli rzuty zbrojnego ramienia
Mogą przyćmić tę światłość, słońce się nie zmienia,
Wszystkie potęgi słowa są wciążdziałalnemi,
Jak wielu strun od niebios napiętych do ziemi;
Jeśli gdzie gwałt się chmurzy, to w przejściu
takowem
Świętość-słowa rycerskim odzywa się słowem,
Wnętrzny monolog cisze
uprawią klasztorów,
Drama chwilowo zmilknie przez
doniosłość chorów,
Lecz gminny żywioł zyska pozornym zamętem.
PARLAMENT nazywał się pierw PARABOLMENTEM,
Od wyrazu gminnego: i wyszedł powoli
Z postaciowanej sprawy ludźmi... Z PARABOLI!...
Króle, zatargi sądząc pod dębem - śród gminu -
Zeszli do przypowieści... te - do praw i czynu,
I oto... DZIŚ...
*
Cóż? słowo to
parlamentarne
Spełnić ma... wielkie słowo - społecznie-ofiarne,
Trwające jak świątynia niewidzialna w tłumie;
Co? brak jemu gdy Ludzkość się już łączyć umie
I mogłaby nieledwie chórem zabrzmieć tkliwie:
Prawda!... ależ czy umie
RÓŻNIĆ się godziwie?
Człowiek, aby się różnił, że ma zbroję całą,
Nie dosyć jest - rozdarcie w sercu pozostało.
Zbroja czysta - gdy tenże razem jest znamieniem,
Symbolem!... z sercem całym i z całym sumieniem
Ponad siebie sam będąc, jak orzeł legionu,
Srebrny, biały i zimny, choć ma krew u szponu,
Chociaż gdzie skrzydłem skinie, tam wieńce lub
włócznie
A on nad sobą zawsze w obowiązku spocznie.
Jakiż? jest bowiem słowa
cel i arcydzieło,
Jeśli nie to? - by
Ludzkość wszelaką przyjęło,
A dotrzymało Boskość i
świeciło astrem,
Złagodzonym wytwornej lampy alabastrem.
Ten tylko ma swe serce, który go używa,
Ile ono jest sercem i tak się odzywa;
Ten podobnie z energią całą może działać,
Kto razem zdolny mieć ją i razem nią pałać.
Nieszczerość stąd pozorna?... prawda! - lecz
szczerota,
Choć jest powietrzem cnoty, nie jest żadna cnota,
Ona jedyną chwilą-cnoty-tryumfalną,
Gdy wykrzykuje: "Patrzcie!
jam dzielną i walną!"
Ten się nareszcie różnić potrafi ofiarnie,
Kto i symbolem zdoła
być parlamentarnie,
Tym szczerszy! że w całości zdanie wypowiada,
Nawet gdy nic nie mówi - powstawa? - lub siada?
Będąc nie tylko
ojcem swych słów, lecz i
synem,
I duchem, i dopiero uroczystym
czynem!...
X
Jeśli więc tak być mogło, kiedy mówców usta
Znały już wszystkie formy - za czasów Augusta
Że stał się głos, co
słowo-Zewnętrzne zasmucił
Do Wnętrznego
zwróciwszy - i kartę przewrócił
Mówiąc: "Jak?? chcecie głosić
budujące treście,
Gdy w głębi serca sami niedobrzy jesteście?..."
Tedy i dziś, i teraz, i wszelakiej doby,
Mimo druk i dzienniki - dwa
nowe sposoby -
Skoro ten druk to pieniądz, a ten pieniądz? - siła,
Jak chcecie by się
Wolność-słowa rozszerzyła...
Jeśli? i te wyrocznie, które prawdy głoszą,
Niewysłowione w sercach niewole ponoszą.
Heroizm sam jeśli jest?... rolą bohaterów,
Nie - powietrzem i szkołą ludzkich
charakterów;
Czytelnik? - jeśli czyta własne w autorze,
Księgarz? - własne kartuje - każdy żnie, nikt nie
orze;
Pokąd, co jest na czasie - zwie się dobrem wtedy,
A książki się ścigają jak welocypedy...
Tamten powiada: "Wolność"- ale ruchem nogi
Łańcuch kryje, co wlecze się mu u podłogi.
Ów mówi: "Szczerość" - głosem wcale nie skłamanym,
Lecz ani spytał: czy On w sobie oszukanym?...
-
Ciosy ciężkie!...
...na które niech nikt nie
narzeka,
Bo pozorne, gdy znane i widne z daleka.
*
Ale któryż to pisarz? księgarz lub
czytelnik?
Tą się zabawi rzeczą?...
...kiedy to nie zielnik
Złożony ze stokroci i tych roślin wonnych,
Które kwitną u Wieszczów w ich rytmach bez-zgonnych;
Kiedy to nie jest żaden z tych złotych pejzaży,
Gdzie babilońska wierzba nad wodą się skarży,
Dłoń załamując białą na skronie - ni owy
Poetyczny dąb, ani jesion romansowy,
Ani zieloność miękka, ni bluszcz grobów syty,
Tylko - spólny interes
rzeczy-pospolitéj!
XI
Jako przez czasy wszystkie w sposób wieloraki
Cierpiało ucisk słowo, cierpi dziś, lecz w jaki?
Tu pytanie, na które pełno gdy odpowiesz,
Tyle więcej się wzmożesz, ile więcej dowiesz.
Przeto, z dala od żółci i wszelkiej przysady,
Powiem treść i świadczące codziennie przykłady.
A najprzód, by obłędną myśl wprowadzić na tor,
Zeznam - iż dzisiaj Autor
i Wulgaryzator,
Siły dwie, dwa kierunki i
dwa, jak wiek, wieki,
Zamieniwszy na jeden, jest
jeden: kaleki!
Jeden głównie kierunek, żeby
jak najskorzej
Oświecić masy - tanio jak można, choć
gorzej...
Choćby z-rubasznić prawdę, lecz uczynić wziętą;
Zniżyć o sto, to będzie sto więcej pojętą!...
Zniżona tak, zaczerpnie namiętności kału,
Potem się wyprze ojca swego... Ideału!
Lecz szeroką się zrobi jak pożar, a ilu
Pojrzy na łunę, rzeknie: "Cóż
za jasność stylu!"
Aż śmiech bierze (podobny Annibala śmiechom)
Przyznawać autorstwo... komu? - pieśni echom...
I dowiedzieć się, ile? wiadomość jest nowa,
Że nie są jednym słowem dwa odmienne słowa,
Że przepisarz, opisarz, spisywacz, stenograf,
To nie autor!..
Rzeźbiarzem że nie jest fotograf,
Ani mówcą lakońskim każdy abrewiator...
Dwie to ręce - Autor
i Wulgaryzator!...
Autor - słowo greckie,
ciemne i magiczne;
Wulgaryzator - rzymskie,
jasne i uliczne.
Nie idzie o to, które z kolebki? lub trumny?
Lecz: że to są dwie struny. I
że muzyk umny
Nie naciąga dwóch w jedną, tylko człowiek dziki,
Brzdąkający jak Marsjas lub pijane z Frygii.
Powiadają: że Boski-Mistrz równie był jasny
Dla mądrych i maluczkich... (dopisek to własny
Do Ewangelii czterech, nie wiem, z której? wzięty).
Któż? mniej od Zbawiciela bywał tu pojęty?!
I czy On wszystkich uczył równo
parabolą?...
Dziś - w Ewangeliach nawet czytają, co wolą!
A czego wcale nie ma... lecz co tak się czuje,
Tak czyta, jak się puści i z-wulgaryzuje.
Autor idzie w ciemność*, by
wydarł jej światło,
Wulgaryzator w jasność, by
rozlał ją na tło,
Dwa kierunki! - pozornie różne i czasowo
Sprzeczne, jako litera-praw i
duch jej: Słowo.
(Dlatego jest dowcipną czyjaś tam nauka,
Że gdy jedni jasności, ów ciemności szuka.)
.....................................................................
Szczęśliwi!! którzy z
rąk-dwóch jedno-skrzydło robią:
Prac widać dokończywszy, zasnąć się sposobią.
Lecz kto tworzy! ten wielkim i samotnym losem
Niesiony jest, gdzie Twórczość, więc blisko z
Chaosem...**
Dwoma ramiony w cienie nieustannie godzi,
A ile? rozdarł, łyska coś, grzmi coś!! coś się rodzi.
To Autor!... i tak byli wszyscy, bez wyjątku,
Do dzisiejszego twórstwa od twórstwa początku.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . .
(Dlatego jest dowcipną czyjaś tam nauka,
Że gdy jedni płytkości, ów ciemności szuka.)
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . .
Wulgaryzacji celem jest tak wielce
Jasność,
Że ona ginie w cieniu, całą tracąc własność,
I znika tam, gdzie światła gotowego braknie,
Łaknąc wciąż; jej też słuszna dawać, gdy kto łaknie.
Ale ona nic sama przez się nie stworzyła:
Ona to przemysł prawdy, nie
skarb jej i siła!...
Ona, by dziś dogonić zapóźnione kroki
Postępu mas, przesyła im ukłon głęboki,
Lecz, kłaniając się, patrzy na obuwie rzeszy,
Czy w nagleniu dotrzyma sandał i pośpieszy.
Cel jej? gesta? i grzeczność? i jej popularność?
I konieczna jej prawda? i cała jej marność? -
Są skądinąd, gdzie indziej... i
nie z tego świata,
Ku któremu niewdzięczne autorstwo wzlata.
* "Ponieważ nie mamy boju przeciwko krwi i ciału, ale przeciw księstwom
i mocarstwom, przeciwko dzierżawcom świata tych ciemności..." (Do Efezów,VI
12).
** "Ponieważ nie mamy boju etc. ... ale przeciwko etc. duchowym
złościom na niebiosach" (Do Efezów,VI 12). Cóż powiem? że te pierwsze, te elementarne
Prawdy są dziś nowością... jakże? zdania marne!
I niechaj to da obraz
uciśnienia-słowa,
Gdy rzeczy tak widoczne tak jawnie się chowa.
Dalej - by skreślić całość, pójrzmy na
metody
Nauczania, tworzone jako parochody:
Ile możności szybkie, ponętne... dla ludzi
Praktycznie zatrudnionych, których książka nudzi,
Lub zabawne metody dla szczęśliwych, którzy
Bawić się chcą, więc których praca głębsza nuży.
Oto obraz - i wierny!...
Jakoż teraz SŁOWO
Pojęte jest technicznie, zamiennie, wekslowo,
I tylko: jako
środek - i o żadnej dobie
Jako cel... i już nie ma gdzie? zmodlić
się w sobie;
A jako cel nie będąc dosyć poważone,
Bliskie jest stradać cechę jedną... (cechę onę,
O której w umiejętnym świecie ani mowa).
Powiedzieć chcę: że bliskie stradać Świętość-słowa!
"Świętość-słowa?!"
- zapyta Akademii członek,
Dziennikarz, opowieściarz lub nadzorca czcionek,
Słowem, cała Minerwa... o tym przymiotniku
Słowa nie wyczytawszy w spółczesnym dzienniku!
Autorstwa-pojęcie i Wulgaryzacji
Bez różnicy zmięszane, to - wagon na stacji,
Karmny wodą i ogniem, co wzajemnie pryszczą:
Zżyma się, aż źrenice mu czerwono błyszczą.
"Gdzież nie pójdzie??!" - tłum woła...
Ani na cal daléj,
Tylko pokąd mu drogę ręką wyrównali!
Poniekąd złudna szybkość w tym upowszechnieniu,
Która Ogółu nie zna: gdy
Mniejszość jest w cieniu.
I choć się większość Boskim uświęca tytułem:
"Vox Dei"...
ona - większą-częścią, nie Ogółem!
Gdyby zaś onym była, to w swojej całości,
Pytam się, co? zastrzegła dla
głosu mniejszości,
Który nie ustał nigdy, ni kiedy ustanie -
Z niego to bowiem, z
niego jest początkowanie!
I dnia, którego
Mniejszość straciłaby mowę,
Dosnułby się kłąb dziejów, lub skłamał osnowę:
Nie z większości-bo
promień-inicjatyw świta
Ani z wielmożnej dłoni, lecz z tej, co przebita!
Z trzech przeto stron dziś cierpi Słowo - i trojako:
Jako świętość -
jak mniejszość i nareszcie jako
Ogół - który ogółem nie jest,
lecz odłamem;
Tak dzisiaj słowo cierpi ujarzmione kłamem!
Dopiero ze swej strony rządowe rękojmie,
Karcą pierw te zdrożności, nim ogół je pojmie,
Stanowiąc prawa-tłoczni, co
wchodzą w działanie
Względem płodu, którego tak wątpliwym drganie.
Oto jest bez-przysadnie skreślon obraz rzeczy,
Niech go pełniej wypowie, kto słusznie zaprzeczy.
*
Najmniej! wszelako rządy, lub w ostatku, ganię:
Wierząc świętości-słowa, nie
liczyłem na nie,
Lecz chcę, by obywatel czuł u swojej wargi
Coś nad Rządów rękojmie lub niewczesne skargi.
Chcę, by pióra dotknięcie, żeby ust otwarcie,
Nie na wiotkiej się
prawa osadzały karcie,
Lecz same niosły z sobą umocnienie swoje,
Od pierwszego w świat kroku, jak Minerwa zbroję.
Widzę -że, skoro Wolność-słowa jest w ucisku,
To, co jej wzięto,
Cynizm daje pośmiewisku
I Ironia to
bierze w opiekę macoszą,
Mówiąc: "Nie znieśli prawdy, niech
poświst jej znoszą."
Zaś Cynizm ma
poważną przeszłość i ma szkołę,
Starą -jak to, że dziecię w świat przychodzi gołe,
Ani zapomnieć słuszna, iż wykwintne owe
Myślenia, co korony nosiły laurowe
I stopę miały złotym promienną koturnem,
Musiały się gdzieś spotkać z czemś prostszem, mniej
górnem,
I że Cynizm... w
ateńskiej wiedzy panteonie
Był Herkulem!...
Ci błądzą, co mają Ironię
Za zło ludzkiego serca - ta
lewica-marzeń
Niekoniecznie stąd idzie... Jest
Ironia-zdarzeń
I jest Ironia-czasów -
obie się nie rodzą
Z woli serca jednego ani w jedne godzą.
Prawda, że rząd nie może być palcem wytykan,
Że nie znosi działanie ustawicznych szykan,
I że tworzeniu wstrętną jest języka żywość;
Lecz cóż lepsze?... czy głucha, niema podejrzliwość,
Zimna jak pian powierzchnia, nim bałwany wstaną:
Podejrzliwość czymże jest? -
milczącą szykaną!
Nie, znam ja coś gorszego nad uśmiechy krzywe,
Nad Cynizm, nad
Ironię...
...znam - Serio-fałszywe!
I gdy byłem w Neptuno,
gdzie łaźnie Nerona
Wypłukuje z wiszarów fala zapieniona,
Bijąc w takt nieustannie, i z wielkim spokojem
Obłamuje mozaiki, i ciska jak swojem
Różnobarwnymi głazy - i ciągle je ślini
Pianą - i zaokrągla, i równymi czyni...
I jak kulami rzuca... ten, tyle potężny,
Żywioł, jak malec jaki lub kto niedołężny:
O! pomyśliłem wtedy... że fałszywe-serio
Ruchem tych fal, że kolor morza - jest liberią,
I że to społeczeństwo jakieś niewolnicze
Bawi się tu - więc czyni, co się jego tycze,
I odszedłem od brzegu morskiego...
...Nie chciałem
Ironii!... ale ona szła, jak cień
za ciałem,
I tarzała się w piasku, gdzie stąpiłem nogą,
Jak padalec - stała się obuwia ostrogą...
Choć ani mogłem myśleć o niej, ni myślałem
Tam, gdzie się stokroć łatwiej spotkać z Ideałem!
*
Inny? -
przekląłby morze...
... jam wielbił te słowa
Psalmu: "Naśmieje się z nich kiedyś
sam Jehowa!"
I poznałem, co to jest Ironia-zrządzenia,
Które nie wyszło z serca ludzkiego, ni chcenia.
- I spomniałem to
Serio-fałszywe - okrutne! -
Gdy ludzie, prawdę widząc, czczą kłamstwo wierutne,
Niewolniki tych, którzy dzierżą, i zgnębionych,
Stworzyć nic nie śmiejący, pyły form stworzonych,
Służebni zawsze
- zawsze żadni - czy ich słowo
Przeczy? lub twierdzi? - równie krągłe jednakowo,
Bo myśl ich jest tym piaskiem brzegu, który psuje
Formę swoją tym kształtem, jakim morze pluje,
Pieniąc się i popycha stopą fali białą
Ten proch, jak księgę jaką pustą i zbutwiałą:
*
Pogardziłbym -
- i zmilkłbym - -
- - Czy?
serio takowe,
Gdy jak wąż najedzony oślini ci mowę,
A społeczeństwo jemu więcej niż przyklaśnie,
Bo przemilczy... lub w słońce poglądając zaśnie,
Jak Dulcynea silna, leniwa i czerstwa...
Lub o g ó ł w asocjację zmieni przeniewierstwa
I między wszystkich rozda po cząstce nałogu,
Żeby się wydać pełnym społeczeństwem Bogu,
I okrągłym, i całym... czy? takowe
serio,
Które by niebo swoją okryło liberią
I zapięło na guzik cynowy księżyca,
Lepsze jest od Ironii i pewniej oświéca?
*
Czy? takie serio,
które od wieka do wieka
Zjada sobie na zimno genialnego człeka,
A potem go utuczy mową pogrzebową
I postawi mu grubą figurę brązową,
Na której ptak wypocznie i bluszcz pójdzie do niéj,
Czy? serio-takie wiele?
czulsze od Ironii...
*
Wszelako - taki ogół, co tak się osklepi,
Nie Ironia, nie
Cynizm! Wybudują lepiéj!...
Jedna i drugi, istną nie będąc przyczyną,
Trwają tyle, ile są społeczności winą,
Lecz któż? nimi cokolwiek zacnego postawi?
Nikt!... choć niemało złego i gorzkiego strawi.
*
Gdzie przeto całe trzeba sklepienie rozpękać,
Gdzie przeto Wolność-słowa musi PORÓD stękać,
Tam! - to jest, u samego roboty poczęcia -
Pytam się!... który? przymiot swe zachował
wzięcia...
Czyli wiedza? Czy talent? Czy wielka-wymowa? -
Nie! - tam charakter-człeka, więc
znów - świętość-słowa!
XII
Jak przeto czyni owy budownik katedry,
Że nie pierwej związuje na poddaszu cedry,
Ni obleka ich blachy tarczą, lecz odwrotnie
Działa, w głębię się mając z taczkami samotnie,
I aby wzniosłe stawił, grzebie pierwej w ziemi,
A potem mur utwierdza cegły czerwonemi,
Powtarzając zasadę budowli - pomału -
Nareszcie czaszkę sklepi z okiem bez kryształu,
Acz w zaciosach ciąg trzyma jeden i ten samy,
Od posad do kolumny trzęsącej liściami,
W sklep idącej gałązek nerwy... aż, co daléj
Stawiąc, gdy się już wszystko skostni i ustali,
Na jeden raz, w ostatnią ująwszy wieżycę,
Całego gmachu obraz w niej trzyma, jak świécę,
I zapala u słońca blach rozmaitością
Strzałę wieży, jakoby duch błysnął nad kością:
Tak - od świętości-słowa rzecz
snować poczęta,
Zestrzelona w charakter,
staje... jest dopięta.
Człowiek - który na wstępie nieustannie mówił,
Milczy i pisze naraz, gdy się zastanowił,
Naraz milczy i pisze, bo zastanowienie
Ogółu jest objęciem, więc jest określenie,
Więc jest to forma... przeto: litera i słowo
Z wewnątrz na zewnątrz całą zakwitnęły mową.
Alić, gdy słowo w ślepe zmieniono narzędzie -
Zginął plan, opuszczono rusztowań krawędzie,
Pomięszanie wewnętrzne, znaczeń słów przemiana
I ruina, nim Babel była zbudowana!
- i Dwie się
tradycje odtąd głównie rozpierają:
Po-ufna i zewnętrzna -
kasty tu powstają,
Ale zarazem pismo i ruch dramatyczny:
Pełny, gdy równie święty, o ile praktyczny,
Przełamany, gdy praca-wewnętrzna zaniedbaną,
Lub w kajdany okuty, gdy ta zapomnianą...
Odtąd znów świętość-słowa przez prorocze usta
Od-klina, co zaklęła nicość lub rozpusta,
I szeregami ludzi ukamienowanych
Pozywa świat do źródeł przed stopy rozlanych,
Aż gdy ostatnią kroplę rozetrą pod piętą,
Woda się w krew zamieni, nie będąc pojętą!
Nareszcie: słowa-świętość w Majestacie całym
Gore, lecz nie zewnętrznie głośnym Ideałem,
I, niźli spostrzegł, pierwej świat jest zwyciężony.
Od wewnętrznej zarówno, jak zewnętrznej strony,
Równowiednie się słowo stanowi i czyta,
Tworzy charakter, coś jak "spiritus et vita",
I siłą jest - jak pierwej, w świecie starożytnym,
Siła się tylko słowem mieniła zaszczytnym,
A wielkie charaktery, słynne przez klasyków,
Winne wielkości pomiar - ciszy niewolników!...
Odtąd - mówię - charakter nie jest już wypadkiem
Cudzego upodlenia, jeno prawdy świadkiem.
Parabola wraz stręczy rękojmie zbiorowe
Harmonijnej dyskusji, i z błędu wymowę
Czyni - zaś z kłótni daje dyjalog bogaty,
Z uniesień - deklamację... Tu rozejma światy:
Przez dany cel niskiemu światu niskie bierze
I podnosi, jak słusznie uprzężone zwierzę.
Zawiść na bodziec mieni. Zazdrość czyni biczem
Samej siebie. Chełpliwość z krzykiem jej zwodniczym
Zamienia na te gzymsów wyskoki, co same
Są nic, lecz arcydzieło ubierają w ramę
I, nie widząc go, służą mu, a sobie rade,
Dmą w pełność własnych kształtów i w złotą paradę.
Zło zaiste że w dramie słowa rozwiniętéj
Strawione jest i gniewu oścień jest połknięty.
Mąż, co na prawdzie stoi jako heros nagi,
Ma już wszystko... gdy dość ma
czasu i odwagi!
Takowa Oś skoro wzięła utwierdzenie,
Stało się w dziejach
miejsce - nie: miejsca-widzenie -
Wołające w etery proroczego ducha,
Miejsce pewne, garść ziemi dotkliwa i sucha.
Stąd graniczność, stąd ludów przestanki i mowy,
Konieczny bez-interes między-narodowy.
Ciała nowe, nie z bioder samych gór powstałe,
Lecz i ze słów, o ile jaśnieją, dojrzałe.
A kto by mi zaprzeczył doniosłości słowa,
I że nie wstaje przezeń istność narodowa,
Ni stworzyć to parlament, co historia, zdolny,
Ten wszystko może umieć i znać - prócz, że wolny!
Nie rodzimość to bowiem języka zrobiła
W Ameryce parlament, ale Słowo-siła,
Tworząc świat cały nowy, jak niebieskie ciała
Za dni pierwszych, gdy Twórczość byty wymawiała.
Nie język prze-najczystszy genezą korzeni
Washingtonowi orła dał i garść promieni,
Lecz ten, co ze wszech-figur i ze wszech-przymiotów,
Ze wszystkich łkań, ze wszystkich uciszeń i grzmotów
Czyni ogromną aurę wolności sumienia:
Wysokość sfery-słowa, nie -
wartość korzenia!*
Zarody i roślinne języków wartoście,
Próżna jest, gdy wzajemnie ściągaja zazdroście.
Żaden sam z siebie nie był i nie jest dostatni,
Dziś wziętszym ten, co szczegół kreśli akuratniéj,
Skoro o pracę idzie i o krajów miedze;
Głębszy stanie się wziętszym, gdy pójdzie o wiedzę.
Proszę hebrajską mową pisać feuilletony,
Po parysku dotykać Dawidowej strony,
Skandynawskie marzenia wyłożyć na mowę
Rzymskich legistów - kształtne fraszki Lucjanowe
Na braminów dyjalekt... zewsząd będą straty,
Każdy język okaże się w czymś niebogaty!
Lecz jeżeli mąż, członek narodu, już stoi
Tam gdzie o swe słabości człowiek się nie boi
I gdzie ze stron ujemnych urabia się nowa
Bezstronności potęga, dodatniość zbiorowa,
Niechże Narodu-język
strony swe mniej chwalne
Zna, i prawdzie zeń łuki wiąże tryumfalne.
* U nas tylko ciągle korzonki
płukają, a do wysokości słowa zbiorowego nie dochodzą, i takowa czynność
zmarłych zwłok umywaniem.
Polskiemu językowi na czym z rodu zbywa?...
Na literze! - to
jego strona jest wątpliwa -
Nie na słowie, ni słowa duchowym bogactwie,
Ni jego włóknach srebrnych; raczej - na ich
tkactwie.
Litera u nas słusznie nie była
pojęta
(Może Achilles winien, lecz to jego pięta),
Litera za rzecz była uważana
szkolną,
Kiełznającą umyślnie, nie bezwłasnowolną,
I ani jeden głos się nie podniósł z otwartą
Myślą, że ona częścią słowa
równie-wartą!
Do dziś - zaiste, wyznać trzeba, choć boleśnie -
Późno wychodzi książka, czyn w zamian przedwcześnie.
Gdy na wyścigi takie prac, co nieład wadzi,
Patrzą smętnie i mówią: "Kto?
kogo? przesadzi?!...
Do dziś, ze wszech-historii, tą, która utrafia
W serce sprawy, byłaby książki bijografia!...
Wszelako bez słusznego
litery uznania
Ciągu nie ma i toku, lecz - fazy i drgania.
Fazy przez same następstw wywołane starcie
Chemiczne, nie zaś z ducha czerpane otwarcie;
Próżne myśli i woli... odbrzmiewania czasów!
Które ledwo być winny kreskami nawiasów!
Namiętne dziś, dopokąd odpór jest ich siłą,
Jutro puste, pojutrze - ani wiesz, co było.
Tchnąć możesz bez litery i bez jej
uznania,
Ale dać nic nie zdołasz: ona rękę skłania.
Ludy, chociaż mniej zdolne, choć płytkie
natchnieniem,
Skoro literze wierne, zgłuszą cię swym cieniem,
I przejdą mimo twoich uroszczeń, bo one
Dawać mogą, nie tylko wskazywać koronę!
One dzierżą ujętą własność i podzielną,
I mogącą się drobić, jak bułkę kościelną,
Gdy ty z głębiami słowa w niedosiężnej studnie,
Bez wiader ku czerpaniu, strawisz się odludnie,
I jeszcze szemrać będziesz, zniechęcony nader:
"Ja - mam źródła; on - pije z suchego dana wiader!"
Moc miejmy obejrzenia się na braki, które,
Ujemne będąc, kreślą całości naturę,
I są jakoby twórczą narodów pokorą:
Pozornie krzywdząc, one dlań skarbią i biorą.
Z rodu (rzekłem) polskiemu językowi zbywa
Uznania, iż litera jest ciągiem ogniwa,
I że jakkolwiek jasno każda perła świéci,
Przestawa być litanią różaniec bez nici.
Dość jest spojrzeć na szereg typów, co, gdy staną,
Więcej rzekną nad słowa lub księgę pisaną.
Benedyktyn milczący w jaworowym lesie,
Za nim posąg Jadwigi,
który w ręku niesie
Model Jagiellońskiego-Uniwersytetu...
Jezuita - ksiądz-Pijar - filozof francuski:
A potem: w stronę jedną
sybirskie powózki,
W drugą pielgrzymi-kostur... oto
- są posągi
Tych epok, jak się one nastawiały ongi.
Dziejów sąd ma u siebie tę straszną potęgę,
Powiadają: że Księgi-pielgrzymstwa
śród krzyże
Porzucone z kartami, które wicher liże,
Jak pianę fal... są arcypotężnym zjawiskiem;
Że duch bywa materii-marnotrawstwa
bliskim,
Że zaiste jest wielkim natchnienie wulkanu:
Ptak je wietrzy, drży jemu grzywą kark kurhanu,
Firmament się zanosi łkaniami Sodomy,
Coś dzieje się - wracają niedopękłe gromy
We chmur wnętrza, jak poród, co uląkł się siebie -
Coś się na ziemi dzieje, stało się na niebie.
Miasta jako ich mury pobladły wapienne,
Bruki placów jak piersi podnoszą się senne,
Gmin szemrze... potem naraz czerwony słup łuny,
Przekreśliwszy firmament, rozdeszcza pioruny.
Rolnik pług załamuje w skibę rozżarzoną,
Jak krzyż w zachodu blaskach - król chwiejną koroną
Maca po drżącej ziemi, gdzie państwa granice?
Zgładzone burzą w karty piasku bladolice.
A poświst wichru równa ludzkość cichym pyłem...
Wszelako - acz jest piękne wulkanu natchnienie
Bawi mię, gdy dziennikarz albo publicysta
Klnie średniowieczną ciemność, z której wciąż
korzysta.
Ta ciemnota musiała nieźle być użyta,
Gdy się jak świeca topi, a przy niej się czyta.
Ciemnota - która mimo niezgrabne praktyki,
Stworzyła Arcydzieła - stworzyła
Języki!
Tych się nie tworzy sennym natchnienia polotem,
Zboże po burzy wstawa, lecz nie siane grzmotem,
I raczej praca długa a wierna literze
Całokształty takowe urabia i strzeże.
XIII
Trzeba było łacińską, czeską lub niemiecką
Trzeba było mieć tłocznię i drukarską czeladź
Trzeba było jak Ojciec Niebieski na długo
Zwycięstw takich, dlatego że takich i właśnie,
Trzeba było być duchem, pokorą i pracą,
I siłą, i nicością - trudem nie lada co -
Żeby ów polski Język nie opłonął naraz,
Lecz jak twierdza zupełna, jak obronny taras,
Ruś - Litwę - Prusy objął. Zarówno w Siewierzu,
Jak w Królewcu wybrzmiewał albo w Sandomierzu,
Gminny, sielski, uczony - kmiecy i królewski -
Ten kasztelański Jana język Czarnoleski.
Język, który na Sądzie popiołów zawoła:
"Uwity jestem z nerwów skrwawionych Anioła
I sądzę was od stopy do włosa, bo jestem
Wszystkich was - razem dechem i moralnym
chrzestem!"
Lecz dlaczego? lecz przez co? to słowiańskie ciało,
Duchem możne, w litery-pracach opieszało?
Tak dalece, że sama nazwa
Słowianina
Nie znana mu, co? głosi, ni skąd? się poczyna:
Jakby owy, co nigdy nie był ścisłym w mowie,
Nie wiedział za to, czemu? ani jak się zowie?
Treści te, aby słusznie odczytać, godzi się
Wrócić w czas, gdy kowano litery w napisie,
I dopiero, Epoki powietrzem owiane,
Wygłosić, jako były w pamięć zaciosane.
Wyraz Slavus
mógł znaczyć i Sclavus - wyrazy
Przeistaczają brzmienia po wielekroć razy:
Jak "Bulgar" jest
od brzegów rzeki Wołgi - ale
I od vulgus,
tamtemu to nie przeczy wcale.
"Sclavus, sława
i słowo" - tak są zgodne mało,
Jak Hańba i jak tryumf - jak wiszące ciało
Na szubienicy podłej i wieniec laurowy:
Tu jest klucz tajemnicy, tu dwuznaczność mowy!
Krzyż, tak samo jak piętno niewoli, promienił
Sińcem ciała - a potem w błękit się przemienił
I rósł, i oto jego ostateczna stacja
Dziś nad tropikiem świeci - Krzyż-Konstelacja.
W ósmym wieku znak owy weszedł jak narzędzie
Adoracji mistycznej i jął zbawiać wszędzie,
Z czego przezwisko właśnie że dotąd haniebne:
Sclavus -
rzadsze się stało, mniej jawnie potrzebne,
Aż swej niesławy całkiem nareszcie pozbyło,
Kiedy się w dziejach świata
słowo stało siłą.
I dlatego w przezwisku tym jest sens ciekawy,
Że sława ta
oznacza zbycie się niesławy,
Przez rozbrzmienie śród ludów tej dobrej nowiny,
Że stawa się już słowo, nie ukaz i czyny -
I że mówca, że jakiś Rzecznik świat wybawi,
Nie już Mocar - to czuli Spartaki i Sclavi,
Czuli to, nie już mocni, lecz słabi - bo słowo
"Słabi" jest Slavi, tylko zmienione wymową.
"Słabi - Sklawy - i Sławni -
i słowo: to cała
Jest treść jak dziejów [świata] oś się obracała!
* * *
Gdy do ludów tych cichych, rzewnych - do tych głucho
Pragnących - doszło słowo, pojęło je ucho
Do zagonów schylone, co słyszy grzmot w dali:
Słabi - chrobrymi, silni - słabymi się stali.
"Pauperes-spiritu",
"mites", "qui lugent" - ci Sklawi
Usłyszeli, że dziwny Pan im błogosławi,
Że co haniebnym było, stało się bezgannym,
I że samo pojęcie sławy - zwariowanym!
Do dziś znać, że Słowianin wyglądał, czy w dali
Zorza się jakaś nagle światu nie zapali;
Mag narodów wyzierał gwiazdy nie na niebie,
Lecz w sercu, i w goszczeniu, i w łamanym chlebie,
Od rdzenia więc stanowczą poruszony Erą,
Czuł on Słowo, niewiele bawił się literą!...
Słowianin też i
pisma nie miał - ile wiemy -
Druk już mając, jeszcze go znał
kształty gockiemi,
Tak litera mu zawsze była obojętną,
Jakoby coś dowolnego, jakby zwierzchnie piętno;
Nigdy podobno onej poważyć nie umiał:
W literaturze mało, mniej w dziejach rozumiał,
Zaś w dogmacie była mu niby nałóg stary
Dziecku, co obudziło się w objęciach wiary.
Błądzą, którzy spółczesne odnoszą warunki
Do niepowrotnej z Epok, do Epok piastunki,
I nie pomną, że prawdy grom się rozrósł prędzéj
Niżeli dziś u Słowian kurs cudzych pieniędzy.
Przyczyny dwie tę lotną promienność zrządziły,
A każdej dziś niejasne są drogi i siły.
Pierwszą nazwę przyczyną, że wieść roznoszona
Najdoskonalej była w sobie dopełniona;
Drugą zaś - że nie tylko Izrael... świat cały
Pragnął: i serca były wyschłe jako skały
Chciwe dżdżu; dzisiaj ledwo ucichła kobiéta,
Która Sakrament usty bezplamymi wita,
Pojąć może pragnienia owe w całym świecie;
Poganin je uczuwał i drujd - mąż i dziecię -
Jak kto mógł... Przyrodzenie nastrojone w jedno
Symboliczniło nieraz lada myśl powszednią;
Sen pomagał godzinom jawu, jaw się zlewał
Ze snem przez wieszczą siłę - kamień się spodziewał
I nerw... cisza... i echo...
... Pod taką to dobę
Sklawus, gdy słowo uczuł, uznał swą osobę.
I że od rdzenia swego opromieniał Erą,
Czuł słowo, niekoniecznie się troszcząc literą.
W Chinach jest do dziś zakon, który ma uznane
Za cnotę, żeby świstki szanować pisane,
Podejmując je z pyłu, który wicher miecie,
By się litera marnie nie nurzała w świecie.
Myśl niejedna u Słowian, w niedojrzałym-czynie
Spełzła, byłaby książką-dojrzałą w Pekinie!...
Dlategoż zawdy Chińczyk ten sam jako wieczność,
Dla owego - u Słowian luźna niestateczność.
U Chińczyków stąd idzie, w rzeczy najdrobiejszéj,
Staranne dopełnienie, lubo zapał mniejszy:
Prace ich do flamandzkich podobne wyrobów,
Mimo różnicę pojęć i zapas sposobów.
Nieraz się księgozbiory w Polsce podnosiły,
Lecz jak twierdze obronne, nie jak wczesne siły.
Praca-litery nigdy nie była jak funkcja,
Ortografia wątpliwą, mętna interpunkcja...
Do dziś terminologia obca lub uboga
(Owoc niedbalstwa głośno składany na wroga!),
W polemice tak mało formy urobione,
Że trudno jest się różnić, łatwiej zejść na stronę
I, nie mogąc do głębi każdą kwestię zbadać,
Rwać się nie w czas lub nie w czas do snu się
układać.
W społecznych formach wyleźć nie można z praktyki
Robronów: "Jaśnie, Imość, Pani,
Dobrodziki!..."
Że Liviusa manuskrypt o dobie tej saméj
Wszedł do Polski, gdy ledwo co w ojczyste bramy,
Albo Makiedońskiego Aleksandra listy,
Lub nie znany dziś klasyk... mało rzeczywisty
Stąd tryumf! o tym wszystkim i z dumą, i z chwałą
Wiemy: że to, gdzieś będąc,
gdzieś się zapodziało!
Tak - wszystko jest... gdzieś... jakoś... i się
zapodziewa,
I że ginie, przeto się wszystkiego spodziewa...
A kto by winił chwiejny ludu temperament,
Nie zgadłby nic...
...Któż może wykonać
Testament,
Choćby najczulszej z Matek, i sam bardzo szczery,
Skoro nie ma pojęcia ważności litery??...
Jest więc punkt, gdzie nic serce nie pełni - gdzie
zapał
Nic nie dawa, lub w ognie się omylne złapał,
Błędu nie wie, z najdroższych skarbów czyni zamęt
I nie może mieć CIĄGU, bo ciąg - to Testament!
XIV
Oto moja messeńska, moja Tyrtejowa
Pieśń i boleść. Skończyłem "O wolności słowa".
A teraz kędyś palma ze stepu mnie wzywa
I oazis, bog-dąjby choć ta - niekłamliwa!
Spocząć pragnę, iż błędną rzeczą nie uwiedłem,
Pragnę spocząć, i pójdę spocząć, i poszedłem...
Gwiazdy przede mną, za mną gwiazdy dżdżą, złotemi
Kresy, gdy lecę, niebu odrębny i ziemi,
Jakbym sam trzecią rzeczą był między obiema.
Piasek mówi: "Przeleciał", Wiatr: "Już go tu nie ma!" Lecę, i ani zgadnąć mogę,
setnie jakie Pianą dzierzganą białą, ni drogi jak wiele
Z dala - z dala - nim stopa ma dotknęła piasku,
Zawołałem sam: "Tadmur!..."-
przy księżyca blasku
Kolumn tysiąca więcej widząc, których chóry
Szły tam i ówdzie kiedyś, w myśl architektury,
Co gdzieś albo istnieje, lub stała się siłą
Myśli ludzkiej, i widzi, w niczym jak coś było.
I było cicho pośród ruiny ogromnéj,
Wkładającej na niebo profil wiekopomny,
Cały szczerby swoimi, jakby się o ramię
Boga oparło czołem miasto, gdy się złamie.
Patrzyłem i wydziwić się nie mogłem onej
Księżyc stał za strun owych skamieniałych kratą,
"Całość" - rzekłem we wnętrzu ducha i,
struchlały,
A jam jej odpowiedział:
"...Zaprawdę -
Ruina
Jest całością!...
...I nową twórczość
odpoczyna."
A patrząc dłużej rzekłem:
"...Jest! kres taki, który
Nie Ruiny już tycze, lecz - architektury!"
*
W tym momencie dotknąłem palcem Zmartwychwstanie ...gdy orzeł rzekł, jak
trąba grzmiąca:
"KTO TU TRĄCA RUINĘ, TEN PRINCIPIUM TRĄCA..."
*
Odtąd już, w jakąkolwiek się przeniosłem sferę,
Koniec
| Strona Powitalna | Szukaj | Odnośniki | Norwid Chrzescijanin
|