Wiem, że Bóg jest na niebie,
Co gospodarzy Światem
I zna wszystko u Siebie,
I to, co drzewem, i co kwiatem,
I co dniem, i co nocą,
I jak gwiazdy się złocą ...
*
I że myśli o chlebie
Dla wszystkiego na Świecie,
A nie myśli dla siebie !
(40)
Ja wiem już tylko:
Że kiedy bieda odmienia pole działania, nędza odmienia siłę działania;
Że nędzy największą nędzą jest,
iż nie umie się spodziewać, że ponieważ nędza wytraca umiejętność spodziewania się, więc uderza na przyszłość- więc odmienia przyszłość...
że,
przebiegłszy cały południk ucywilizowanego świata od Neapolu do New-York (nie w
puchu!), wiem, nie z teorii socjalistów, iż do tego nieledwie ostatecznego
stopnia rozszerzona jest wszędzie nędza, że nikt na to dostatecznie nie zwraca
uwagi.
*
Że Zbawiciel, skoro pościł czterdzieści dni, potem łaknął...
Że są dwa chleby...
Że kiedy ostateczne niebezpieczeństwo głodu przyszło i masa ludzi
stała głodnych, sam-kusił, pytając: "Cóż poczniemy? cóż damy jeść?..."
Że przeto wymagał pewnego stopnia wiary w takich okolicznościach, boć wiedział, co począć, a kusił...
Że niebezpieczne jest to spostrzeżenie i, dlatego że niebezpieczne, Kościoła czekamy pod tym względem, w tych czasach krytycznych, co zdaje się, że nadchdzą pod tym względem...
Że gdy po tym największym pokuszeniu odpowiedziano, że są tu dwie ryby i pięć chlebów, ale cóż to na taką liczbę ludu?... - Zbawiciel kazał,
ażeby zgromadzili się na to miejsce, które jeszcze zielone było wśród puszczy...
Że kazał tam usiąść rzędami w po-rządku...
Że błogosławił, łamał i dawał uczniom, a uczniowie ludowi - - - że
wszyscy byli nakarmieni - że kazał zebrać potem okruszyny, i tych było
dwanaście koszów.
*
Że chciał, ażeby Go szukano nie dlatego, iż byli nakarmieni, ale
iż cud widzieli - szukając tym sposobem pokarmu, który "trwa ku żywotowi
wiecznemu".
*
Że gdyby, od czasu do czasu, zamiast całej ekonomii politycznej,
umiano sobie zdać sprawę, gdzie i jak, i o ile przez całą pracę ludu jakiego
przeprowadzona jest linia tego pokarmu, co trwa ku żywotowi, i ten naprzód
popierano i utrzymywano... byłoby ubóstwo, a nigdy nędzy.
*
Że ludzie dzisiejsi, nawet najbliżej ku temu obowiązani, tak są
zaślepieni, iż nie zrozumieją nawet, co tu mówię -
(do
Józefa Bohdana Zaleskiego z Londynu, 1854)
|
("ale iż cud
widzieli" - ta myśl powtarza się u Norwida również w innych okolicznościach,
m.in. w liście z lipca 1856 r. do Felicjana Faleńskiego, "Do Autora Termopile":
- (...) I Sybille prorokowały Zbawiciela
prawdę, bo musiały, nic innego już nie mogąc. Kasandra, rzucając dyjadem
profetessy, mówiła: "Po cóż mi to?... kiedy mi nikt nie wierzy?..." Ale
pytanie jest, czy nie dlatego właśnie prorokowała, iż nikt jej nie wierzył...
cuda są dla wiary nie mających, jako przykład, aby wiarę mieli. - bardzo
już chora święta Bernadetta na propozycję zawiezienia jej do Lourdes miała
odpowiedzieć, że to miejsce dla innych, nie dla niej)
< ; >
Socjalnie zaś, nie
już politycznie, proszę mi powiedzieć, jak daleko zaszło chrześcijaństwo? Parabolą
rzecz tę określam, bo parabole mają to do siebie, że nie tylko prawdy
przedstawiają, ale i dramat życia prawdę wyrabiający - (...) ...Otóż chcemy
określić, jak daleko zaszło chrześcijaństwo socjalnie?
W najucywilizowańszym narodzie i kraju niech człowiek mający z głodu skonać
ukradnie bułkę chleba i niech powie przed sądem, a nawet przed sądem przysięgłych,
gdzie pomiędzy nim a sędzią krucyfiks stać będzie: "Pan i Bóg mój z cudzego
zboża kruszył kłosy dla uczniów swoich." Zaiste, skazany będzie taki człowiek jako
złodziej na więzienie. Dajmy na to nawet, że jury, jako z postępu
chrześcijańskiego wyszli, nie skażą człowieka takiego na więzienie, wtedy ja
się zapytam, kto mu odda cześć jego, kto zeń zdejmie to piętno hańby, że był o
kradzież posądzony? Powiem nawet, że niechby współcześnie do takiej sprawy o
głód człowieka polityczna jaka
reakcja w społeczeństwie miała swój rygor - jury przenieśliby polityczne
usposobienie na [pole sprawiedliwości i potępiliby takiego człowieka dla porządku i
przykładu.
Ja nie jestem urzędowy profesor ani rewolucjonista, więc mnie
ani deklamacja, ani regulaminu fawor nie obowiązuje. Człowiek na to przychodzi
na planetę, ażeby dał świadectwo prawdzie. Trzeba przeto wiedzieć i pamiętać,
że cywilizacja każda uważana być winna jako środek, nie jako cel - dlatego też
zaprzedać cywilizacji duszę swoją i przy tym modlić się w kościele jest to być
Tartuffem.
(O
Juliuszu Słowackim, Lekcja IV)
["Cywilizacja każda, nawet u ludów starożytnych,
miała dwa bieguny: punkt wyjścia i punkt zmierzchu swego" - dochodzimy do
takiego barbarzyństwa, że już nie tylko za ukradzioną "bułkę chleba", ale za
swoją, darowaną głodnym, można być ukaranym!!! - "ekonomiści bowiem XIX wieku
zapomnieli prawie, iż kamieniem filozoficznym pieniędzy nie złoto jest,
ale Dekalog..." - ten ostatni
cytat z
listu do Franciszka Wężyka, 1857]
< ; >
Tak człek, na wyspę pustą zaniesiony,
Z dnia na dzień walcząc o zdobycze nowe,
Ani spostrzega, jak zmienia osnowę,
Obyczaj - myśli kierunek - wspomnienia - -
- Na siłach własnych we wszystkim oparty,
Do węgielnego podobny kamienia,
Dwie tylko dziejów z sobą nosi karty:
Ramię - i niebios szerokie sklepienia!...
Wtedy, powraca duch do
swej krynicy,
Do Chrystusowego w historii zwycięstwa...
I wstają jacyś świeccy
pustelnicy,
Pojęcia nowe godności i
męstwa -
- Czas taki, niby Janus jest dwu-licy,
Sam zdradzający siebie... czas agonii,
Któremu imion dwa, na
chrzcie ironii
Nadano: Przeszli i Przyszli Stoicy!...
O! ileż wtedy Miłości potrzeba,
Żeby nie otruć się chlebem - dla chleba...
Ileż Mądrości, by pokus uniknąć,
I męstwa ile, by siebie odwyknąć...
........................
(SALEM - Do J. O. Księcia Adama Czartoryskiego)
Moja Piosenka II
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba....
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie winą jest dużą
Popsować gniazdo na gruszy bocianie,
Bo wszystkim służą...
Tęskno mi, Panie...
*
Do kraju tego, gdzie pierwsze ukłony
Są, jak odwieczne Chrystusa wyznanie,
" Bądź pochwalony !"
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi jeszcze i do rzeczy innej,
Której już nie wiem, gdzie leży mieszkanie,
Równie niewinnej...
Tęskno mi, Panie...
*
Do bez-tęsknoty i do bez-myślenia,
Do tych, co mają tak za tak - nie za nie ,
Bez światło-cienia...
Tęskno mi, Panie...
*
Tęskno mi owdzie, gdzie któż o mnie stoi?
I tak być musi, choć się tak nie stanie
Przyjaźni mojéj...
Tęskno mi, Panie...
Bo Ojciec dawa chleb, a Matka bierze
Z orszaku swego którego Anioła,
I tym Aniołem najzazdrośniej strzeże,
Aż do górnego wprowadzi kościoła...42
To oni, pracując naprawdę, jak pracuje się na chleb, tworzą dzieje. Przepalają ziemię sumieniem 52
nie mam nawet łez, ostatków chleba... 53
Dnie były głodu, pragnienia i inne,
Dnie moru, dzieci konały niewinne
Dla mleka matek, które niewczas psowa.
Widziałem także okręta rozbite
I twarze majtków wątpiących o naszym.
Widziałem marność ludzką tak, jak nigdy!
Ale -- bez kłamstwa, ale -- w prawdzie nagiej,
Ale widziałem ludzi, choć tak marnych,
Ale widziałem naiwność-nicości
Bez dekoracji cnót, wiary, mądrości.
Kto na tej lichej łupinie dał komu
Lepszego chleba złamek lub "jak się masz",
To był odłamek chleba lub "jak się masz".
Zaiste, warto zbiec trzecią część świata,
Aby się taką uraczyć rzadkością! 54
Cud wcielonego ducha -- to nie żaden kwiatek
Z rośliniarni światowej; pismo to opłatek,
Którym łamać się trzeba i od serca życzyć
Dosiego roku prawdy -- nie szermować, krzyczéć,
Lecz całą siłą działać, działać w taki sposób,
Jako dawny obyczaj, bez wyborczych osób,
Z bogobojną czeladką wieczerzając społem,
Na sianie z własnej łąki i za własnym stołem.
Lud ma piewców, a piewca czuły jak wierzbina
Serdeczne latorośle ku przechodniom zgina,
I łamią je, i kwilą na multankach z kory,
Bo tętna im potrzeba, bo przy piersiach ziemi
Nassą się zdrowych uczuć i wdziękami temi
Grać muszą, niańczyć sobie.-- O! to nie doktory,
Nie mędrcy, ale drzewa, co, jak połkną soki,
Gęstym liściem i kwiatem sypną pod obłoki.
Tam pieśń niedługo płynie, niedługo się jąka,
Ale pulsami dzwoni i po żyłach brzdąka,
Krzepko, niechorobliwie, każda myśl wynika,
Jako w pogodny dzionek ptastwo z gołębnika.
A gmin, co jedną ręką szuka dla nas chleba,
Drugą zdrój świeżych myśli wydostaje z nieba!
Dzielny olbrzym! w siermiędze, z promienistym czołem,
Szorstkimi słowy nuci za karczemnym stołem --
Nie rozbełta się w piśmie, słowa zna jak krople
Krwi własnej, w której stoku, jak bogunki w Gople,
Pluskają hoże pieśni.-- Owóż te nieuki,
Ci prostaczkowie w świątyń bałwochwalczych progu
Nie zgięci, nie pokłuci cyrklem głupiej sztuki,
Na garści ziemi żyją, ale żyją w Bogu! 55
Za odległe gdzieś rzeczy
Dziś, włosienie kaleczy
A już zorze jedwabią się zdala -
Szatan przybiegł i prawi:
"Oto ogon mam pawi
Cały z ognia co słońce zapala.
Przeto, nic pość już więcej
Pokarm stracisz źwierzęcy
Młode jutro zamorzysz uściskiem...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
- Idź precz diable, co kamień
Panu dałeś- i " zamień
W chleb " wołałeś - nazowiesz się Zyskiem. 56
Ta to różnica męczeństwa i wojny ,
Że pierwsze, dając krew, jeszcze ją daje
Zmnożoną przez to, co dawca spokojny
Czyni, okrzętne łącząc obyczaje
Do datku swego - i kruszynę chleba
Tam, tak i wtedy daje, jako trzeba.
Daje tym samym krew swą - więcej sobą,
Do szczętu siebie dotrwając osobą,
Więc po-nad-śmiertną obłócząc już siłę,
Co zwija topór jak kartę u księgi
Znanej - na skrzypców smyk zamienia piłę ,
A w nierozwity róży pąk obcęgi . 57
|